sobota, 24 września 2016

Rozdział 10

~Clary~
Dzisiaj ślub Mai i Jordana. Nie wiedziałam, że przygotowania do ślubu to takie piekło. Naprawdę. Izzy co chwila zmieniała zdanie. Może to jej wina? Hmm..? To całkiem możliwe...
-Boje się dnia w którym Izabell postanowi wyjść za mąż... -czy ja to powiedziałam to na głos?! Przy wszystkich mieszkańcach Instytutu?! To mam przerąbane...
-Co was tak śmieszy?! -czarnowłosa warknęła na roześmianych chłopców -nie rozumiem czemu Clary...
-Izzy ty przy ślubie Jordana i Mai miliard razy zmieniałaś zdanie co do serwetek już nie mówiąc o reszcie... nigdy tyle razy nie przestawiałam jednej i tej samej rzeczy w całym swoim życiu... a co dopiero będzie jak będziemy pomagać ci przy twoim ślubie...
-Spokojnie Clary schowamy się gdzieś i powiemy, że nas porwali.. -zażartował Jace
-Tylko czemu zdradzasz jej taki genialny plan -odpowiedziałam śmiejąc się
-Wiesz zanim ktoś się zgodzi z nią ożenić to zdąży o tym zapomnieć -Wtrącił się Alec
-Zapomnijcie, że pomogę wam się przygotować..!! Jesteście siebie warci!! -wrzasnęła wściekła Izabel na co my roześmialiśmy się co ja jeszcze bardziej wkurzyło
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z twojej decyzji -położyłam jej rękę na ramieniu i powiedziałam najpoważniej jak mogłam -Będę mogła iść w spodniach!!!! -krzyknęłam radośnie rozłożyłam ramiona na boki i rzuciłam się na fotel
-ANI MI SIĘ WAŻ!!! SKORO TAK TO IDZIESZ ZE MNĄ!!! -młoda Lightwood i brutalnie ściągnęła mnie z fotela po czym mocna trzymając moją rękę pociągnęła nie w stronę wyjścia
-Chłopcy ratujcie!!
-Chcesz żebyśmy zginęli?? -odezwali się chórem
-Tak życzę wam jak najbardziej bolesnej i długiej śmierci... -nie skończyłam swojej groźby ponieważ Izabel pociągnęła mnie w stronę swojego pokoju.
-Chodź bo mamy tylko 8 godzin
-Tylko..?? Chyba aż... -jęknęłam
-A myślisz, że po co tak wcześnie was obudziłam?
-Kiedy ja nawet nie zdążyłam zjeść...
-To przynieś sobie coś i mi a ja w tym czasie pójdę się wykąpać zjemy i ty pójdziesz...


~Jace~
Właśnie Maryse zawołała nas na śniadanie kiedy do jadalni weszła Clary
-Błagam schowajcie mnie -Spojrzała się na każdego z nas po kolei
-W sumie u mnie...
-Ja znam świetne miejsce gdzie możesz się schować -przerwałem Jonathanowi jak najszybciej. Nie wiem czemu to zrobiłem...
-Dobra tylko wezmę sobie coś do jedzenia -Nałożyłem sobie i patrzyłem jak Clary nakłada sobie jedzenie na dwa talerze...
-Zjesz to wszystko -zapytałem
-Nie to jest dla Izzy... -spojrzałem na nią pytająco -To, że nie chce zakładać sukienki i malować się to nie znaczy, że nie będę o nią dbała..
-Wiesz ja chyba wole jednak żebyś założyła tą sukienkę..
-Nawet w dresie będę wyglądała lepiej niż ty z tymi włosami..
-Jak dla mnie możesz iść bez niczego..
-Twoje marzenia nie zostaną spełnione blondasku -szepnęła mi do ucha po czy wymaszerowała z  kuchni z taca ze śniadaniem.. jej glos i oddech na moim policzku... to było takie... jeszcze jej ręka muskająca mój kark...
-Ziemia do Jace'a...
-Co?
-Jedz i idziemy odpocząć póki Izzy zajmuję się Clary i Maią

***

-Zostaw już te włosy rozumiem, że cieszysz się, że są już normalne ale bez przesady nic nie robisz tylko stoisz przed lustrem... -odezwał się poirytowany Alec
-Chodźcie bo się spóźnimy i Izzy nas wypatroszy...

Ślub odbywał się w altance w Instytuckim ogrodzie.
Stałem teraz za Jordanem obok mnie stał Alec a na przeciwko Maia, Clary i Izzy. Wszystkie panie prezentowały się świetnie, chociaż i tak nikt nie mógł przebić mnie boga seksu.. chociaż... chyba powinienem powiedzieć anioła...
-Możecie się pocałować -powiedział Luke a ja oderwałem wzrok od Clary... Para pocałowała się na co wszyscy zareagowaliśmy oklaskami. Nawet nie zauważyłem kiedy minęła cała ceremonia...
Po skończonej ceremonii i złożeniu życzeń młodej parze wszyscy zebrani udaliśmy się do sali balowej. Koło godziny 19 na scenę wyszła Izabell... Muzyka ustała..
-Teraz chciałabym zaprosić na scenę Jace Herondale który zagra na pianinie i zaśpiewa w duecie... -Dziewczyna zrobiła pauzę po czym dodała -z Clarissą Morgenstern -Usiadłem przy pianinie i spojrzałem na rudowłosą która nie ruszyła się nawet ze swojego miejsca. Wszyscy odwrócili się w jej stronę. Jednak po chwili ciszy dziewczyna dopiła wino z kieliszka i przeszła przez rozstępujący się przed nią tłum, weszła po schodach i odebrała od Izzy mikrofon.
-Znasz As long as it's not about love? -zapytała
-Znam. Tylko trochę zmieniłbym podkład. -odpowiedziałem
-Na to liczyłam -uśmiechnęła się do mnie -dajesz
Stanęła na środku sceny, a ja zacząłem grać... Na początku spokojnie...
-Teraz zapraszamy młodą parę na środek parkietu -powiedziała do mikrofonu, odwróciła się w moją stronę i zaczęła śpiewać...

From the first time we touched with our eyes
Only magic could take away my heart
I am always afraid for my heart
So lay beside me now and tell me lies - sweet lies
As long as it's not about love

Shall we sail off the edge of the world
Fall forever and never look behind
But I must keep my heart from my mind
Lay beside me now and tell me lies
As long as it's not about love -zaśpiewałem

Oh the last time we touched with our eyes
And the magic was stronger than the heart
Oh, I can't run away with my heart
So, lay beside me now and tell me lies
As long as it's not about love

Tą zwrotkę odśpiewaliśmy razem. Patrzyliśmy sobie przez cały czas w oczy, robiliśmy tylko krótkie przerwy by spojrzeć tańczące na parkiecie pary...

Shall we sail off the edge of the world
Fall forever
Take my heart away but no
You can't say words about love
Ooh

If the magic comes between us
And we never meet again
Take a part of me away
'Cause maybe it's all about love
Love, ooh

Skończyłem śpiewać i chwilkę później zakończyłem grać...

-Teraz może coś weselszego? Też tak myślałam -zapytała się zebranych wyrywając ich z nastroju i od razu odpowiedziała na własne pytanie szeroko się uśmiechając -Teraz twoja kolej -szepnęła do mnie
Zagrałem początek piosenki i spojrzałem pytająco na dziewczynę, na co ona kiwnęła tylko głową, na znak, że zna ją.


Hej, hej! Hej, hej!
Hej, hej! Hej, hej! -razem

Chyba jeszcze nikt, Nie miał tak jak my...
Powiedz jak Ci minął dzień? O czym był wczorajszy sen?
Mów mi o czym tylko chcesz, Ja słucham, Czytam z Twoich ust. -ja
Powiedz mi czy wszystko gra? Co Ci jeszcze mogę dać?
Opowiadaj mamy czas, Ja słucham, A Ty szukaj słów. -Clary

 Hej, hej! Jeszcze raz!
Hej, hej! Zaczaruj czas !
Niech biegnie, niech biegnie, niech biegnie wolniej.
Hej, hej! Jeszcze raz!
Hej, hej! Niech życie nam...
Zawróci, zawróci, zawróci w głowie. -razem
Chyba jeszcze nikt Nie miał tak jak my... -Clary

Czasem chciałbym w gorsze dni Uciec stąd nie mówiąc nic...
Tam, gdzie jeszcze nie był nikt Poszukać paru lepszych chwil -ja
Nie wiem co planuje los... Czy mu o nas mówił ktoś?
Poczekajmy jedną noc Do jutra Potem chodźmy -Clary

Hej, hej! Jeszcze raz!
Hej, hej! Zaczaruj czas!
Niech biegnie, niech biegnie, niech biegnie wolniej.
Hej, hej! Jeszcze raz!
Hej, hej! Niech życie nam
Zawróci, zawróci, zawróci w głowie. -razem
Chyba jeszcze nikt nie miał tak jak my... -Clary

Ukradniemy co się da, Z ludzi się będziemy śmiać,
Podasz rękę mi a ja Do ucha będę kłamać i zmyślać -Clary

Po zaśpiewaniu jeszcze kilku piosenek, w końcu zeszliśmy ze sceny i usiedliśmy przy stoliku...
Siedzieliśmy, piliśmy i rozmawialiśmy w pewnym momencie zaczęliśmy się kłócić kto więcej wypije... Byliśmy już naprawdę pijani, kiedy po północy para młoda udała się na tradycyjne dla wilkołaków obrzędy związane ze ślubem...
-My też moglibyśmy się stąd.. -zaproponowała rudowłosa podając mi jedną butelkę wódki i drugą biorąc dla siebie.. -Chodź... -wybełkotała pociągając mnie za rękę
-Musimy pożegnać się z...
-Zamknij się właśnie to idziemy zrobić...

W końcu dopchaliśmy się do młodej pary...
-Chciałabym... ślicznie razem wyglądacie... -wybełkotała -A ty... -zwróciła się do Jordana -uważaj na nią... jeśli zranisz ją... ja się dowiem! -Uśmiechnęła się i przytuliła ich -Bawcie się dobrze.. -poruszała zabawnie brwiami -A ty pamiętaj... -wskazała na Jordana palcem
-Jaa... tego... -zacząłem się plątać na co Clary zachichotała -Po prostu cieszę się waszym szczęściem i obyście byli zawsze szczęśliwi i bawcie się tam dobrze... tylko bez małych wilczków -rudowłosa chichotała w najlepsze, a Jordan i Maia śmiali się otwarcie...
-A wam co? -Zapytała się Izzy
-Ale kto? -zapytała się ruda ledwie powstrzymując śmiech
-Wy.. -wskazała na nią i na mnie
-My? -Zapytała zaskoczona -Nic idziemy do niego dalej pić i... hmm.... nie zrozumcie mnie źle... ale idziemy w ciszy dobrze się bawić... -czarnowłosa wybałuszyła na nas oczy... a para wilkołaków zaczęła się głośno śmiać.. ja zaś hmm... ja byłem miło zaskoczony i na tyle pijany, że nie docierał do mnie do końca sens jej słów... po prostu chciałem już z nią stąd iść.  -oj wcale nie o to mi chodziło... -machnęła na nich ręką i powiedziała zirytowana -Dobra jedzcie już bo się spóźnicie...
-Ale... ale wy.. -dukała Izzy -wy... razem... tak... bez mojej pomocy...
-Pa Izz -powiedziała po czym pociągnęła mnie w stronę naszych pokoi

Clary usiadła opierając się plecami o ścianę w moim pokoju. Usiadłem obok niej.
-Co teraz robimy? -zapytałem. Dziewczyna pociągnęła długi łyk z butelki
-Pijemy... -Wzruszyła ramionami i podała mi butelkę. Napiłem się -I możemy pograć.... chociaż... -czknęła
-Ty pierwsza...
-Pytanie czy wyzwanie -napiła się
-Pytanie -pociągnąłem dłuższy łyk
-Czemu masz takiego... bzika na punkcie,,, swoich włosów?
-Po prostu lubię idealnie wyglądać i tyle. -powiedziałem hardo a ona zaśmiała się, również zaśmiałem się. -Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie?
-Czemu siedzisz teraz ze mną i rozmawiasz skoro mnie nienawidzisz? -spojrzała na mnie poważnie
-Bo kocham cię.. znaczy się... ja... nie.. chciałam... powiedzieć, że... nie.. że nie niena..widzę cię -zaczęła się plątać -Dobra nie ważne. Koniec tematu...

Siedzieliśmy i patrzeliśmy sobie w oczy. Spojrzałem na jej oczy i nagle nie wiem jak to się stało...
po prostu... nasze usta złączyły się... Na początku pocałunek był spokojny i namiętny jednak po chwili przerodził się w pełen pożądania i podniecenia...
Oderwaliśmy się od siebie aby złapać...
-Ja też cię kocham -powiedziałem po czym znowu złączyłem nasze usta...

Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na łóżku... i kiedy nasze ubrania znalazły się porozrzucane na podłodze.......



************************************************
Przepraszam, że tyle mnie nie było... O to rozdział 10 mam nadzieję, że spodoba się chociaż wam...
Życzę miłego czytania!! :*

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 9

Miłego czytania!!

~Jace~
Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb Valentina. Clary prawie całkowicie odzyskała już siły i pomagała Jonathanowi w przygotowaniach. Teraz jednak oboje siedzieli w ciszy, ubrani w białe stroje pokryte złotymi runami.
-Już czas. Clary stworzysz portal? Czy Magnus ma ... -nie skończyła mówić Maryse ponieważ dziewczyna podniosła się z kanapy
-Dam radę. Chodźmy.
Po chwili byliśmy w Idrysie. Najbliżej stosu pogrzebowego stał Jonathan i przyjaciele Morgensterna w tym moi rodzice i Lighwoodowie, Clary stanęła trochę dalej.
-Dzisiaj chcielibyśmy pożegnać jednego z najlepszych Nocnych Łowców w historii... -zaczął przemawiać brat Zachariasz... Nigdy nie lubiłem mów pogrzebowych wiec po chwili przestałem słuchać Cichego Brata i skupiłem się na stojącej obok mnie pięknej rudowłosej dziewczynie...
Na jej hipnotyzujących zielonych oczach...
 Dziewczyna nagle i kurczowo złapała moje ramię..
-Clary co się.. -nie dokończyłem zdania bo dziewczyna zemdlała. Złapałem ją w ostatniej chwili.
-Clary! Clary obudź się!! -zacząłem ją delikatnie klepać po policzku...
dziewczyna jednak jak szybko zemdlała tak szybko odzyskała przytomność... Pomogłem jej wstać.
-Jace puść mnie...

~Clary~
Straciłam przytomność.
-Clarisso -odwróciłam się w stronę głosu ale nikogo nie ujrzałam
-Gdzie i kim jesteś?
-Jestem Ithuriel i jestem w twojej głowie. Nie musisz się mnie obawiać nic ci nie zrobię. Chcę ci tylko przekazać bardzo ważną wiadomość. Mamy jednak bardzo mało czasu...
-Słucham więc...
-Zaraz się obudzisz i zobaczysz runę która ożywi twojego ojca.
-Ale jak? Powiedz mi coś więcej!
-Nie mogę. Do zobaczenia Clarisso!
Obudziłam się. W mojej głowię kłębiło mi się tysiąc pytań ale teraz nie czas na nie. Jace pomógł mi wstać i wciąż mocno trzymał mnie za rękę.
-Jace puść mnie... -chłopak zrobił to automatycznie a ja szybko podeszłam do stosu pogrzebowego. Wszyscy zebrani patrzyli się na mnie jak na kosmitkę ale teraz to było nie ważne. Wyjęłam stelę i zamknęłam oczy, po chwili na powiekach pojawił się skomplikowany znak. Gdy zapamiętałam go zniknął a ja otworzyłam oczy i zaczęłam rozpinać ojcu koszule tuż przy sercu..
-Clary co ty robisz? -zapytał zdezorientowany Jonathan. Zignorowałam go i zaczęłam rysować runę, gdy skończyłam wpatrywałam się w ojca w napięciu. Po kilku minutach nic się nie działo...
-Przepraszam... -Bąknęłam zrezygnowana i już odwracałam się na pięcie by wrócić na swoje miejsce
-T... T... Tata?
-Jonathan. Co się dzieje? -odwróciłam się.
Ojciec siedział w trumnie i przytulał do siebie mojego brata tak bardzo podobnego do siebie
-Clarisso? Czy to ty?! Tak bardzo cię przepraszam! Czy jesteś w stanie mi wybaczyć?
-Tak tatusiu.. -całe odrętwienie które przed chwilą mną owładnęło prysło, a ja rzuciłam się w rozpostarte ramiona ojca. W tym momencie czuła się jak mała dziewczynka. Odsunęłam się...
odwróciłam się do wszystkich zebranych, którzy byli zszokowani sceną jaka się tu przed chwilą rozegrała.
-Jak ty to zrobiłaś -Wyrzuciła w końcu z siebie Maryse
-Aniołowie zesłali na ciebie potężną runę -usłyszałam w głowie głos brata Zachariasza -Masz wielką moc, która wiąże się z wielką odpowiedzialnością.. Pamiętaj o tym! -Rozejrzałam się dookoła i już wiedziałam, że wszyscy to słyszeli...



***********************************************8
Tak więc mamy pogrzeb i zmartwychwstanie Valentina...
Spodziewaliście się? Tylko szczerze. :)
A teraz przepraszam za to opóźnienie, za wszystkie błędy i za to, że ten rozdział jest średniej jakości i za to, że jest zdecydowanie za krótki jak na tak długą przerwę...
No to do następnego!!!
PS: W następnym rozdziale ślub Mai i Jordana i więcej Clace!

wtorek, 12 kwietnia 2016

Rozdział 8

Magnus opowiadał młodym nocnym łowcą historię Clarissy, która aktualnie leżała w skrzydle szpitalnym. Wszyscy byli zszokowani ile dziewczyna przeszła, jednak najgorzej czuł się z tym Jonathan, brat dziewczyny. Czuł się winny, że podczas gdy jego wychowywał ojciec, na którego często narzekał podczas treningów, a teraz nie żyje, ona musiała tyle wycierpieć...
-Clary się obudziła -zakomunikowała Maryse wchodząc do biblioteki. -Chciała z tobą porozmawiać Jonathanie
-Ze mną? -zapytał się zdziwiony chłopak

Clary leżała na łóżku dookoła panowała cisza, którą przerwało pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł prawie biało włosy chłopak strasznie podobny do ojca.
-Clary? -odezwał się zmieszany
-Jonathan ja chciałam cię bardzo przeprosić za moje zachowanie...
-Clary nie musisz po tym co ona ci robiła... rozumiem twoje zachowanie
-Ale mogłam cię chociaż wysłuchać... wiedziałam jaka ona jest... że jest zdolna do wszystkiego...
-Magnus opowiedział nam... przepraszam
-Nie masz za co mnie przepraszać to nie twoja wina.. nie mam ci tego za złe... przeczytałam listy od ciebie i ojca... ona przez te wszystkie lata ukrywała je przede mną
-Clary bo co do ojca... -zaczął ostrożnie chłopak. Dziewczyna jakby wyczuła napięcie w jego głosie...
-Co z nim?
-On nie żyje... Został zamordowany... -samotna łza spłynęła mu po policzku, ale nie otarł jej
-Nawet nie zdążyłam go poznać... nie dałam wam szansy... -głos dziewczyny się załamał. Jednak po chwili otrząsnęła się -Kto?
-Podobno to Jocelyn z Linusem i z garstką demonów... ale pewności nie ma
-Kim jest ten Linus? -głos dziewczyny był stanowczy, w tym momencie nie była dziewczyną, nie zatapiała się we własnych uczuciach, teraz była przywódczynią, nocną łowczynią, stanowczą i bezwzględną skupiła się na tymczasowo tylko jej znanym celu...
-To nasz wuj, brat Valentina, ale nigdy się nie lubili, wręcz byli wrogami...
-Pomóż mi wstać...
-Clary co ty kombinujesz? Nie możesz jeszcze wstawać!
-Magnus potrafi zdziałać cuda a ja nie mam czasu. Nic mi już nie jest.
-Nic ci nie jest?! Dziewczyno twoje plecy wyglądają jakby wszystkie krwawe akcje z filmu "Teksańska masakra piłą mechaniczną" odrywali na twoich plecach!! Wszystkie odcinki!!! -krzyknął chłopak
-Nie przesadzaj było gorzej...
-Co ty masz zamiar zrobić??
-Podnieść się i odegrać się na matce... -powiedziała rudowłosa jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie
-Tak bez planu?
-Nie marnuje czasu na planowanie
-Nie jesteś w pełni sił
-Dam radę
-Clary ja też chcę się zemścić! Ale nie chcę stracić siostry, którą dopiero co odzyskałem!! Proszę zrobimy to razem. Okey? -spojrzał jej prosto w oczy
-Dobrze. Razem.
-Ale dopiero jak dojdziesz do siebie... i po ślubie Jordana i Mai
-No dobrze. -westchnęła -Kiedy pogrzeb? -zapytała po chwili
-Za dwa dni. -pokiwała głową -Wiesz powinnaś porozmawiać z kimś jeszcze... -spojrzała na niego pytająco
-Chodzi ci o Jace prawda?-zapytała. Pokiwał twierdząco
-Ale ja nie mogę
-Clary on cię kocha
-Wszystkie osoby na których mi zależy cierpią...
-To nie twoja wina, że twoja matka...
-Kochać to niszczyć a być kochanym to zostać zniszczonym... tego mnie nauczyła i tego się trzymam.. odsunęłam wszystkich od siebie bo w tedy cierpię tylko ja. Zero osób trzecich.
-Zależy ci na innych tak bardzo, że wolisz sama cierpieć niż żeby inni cierpieli...
-Dość! Skończ! -łzy zaczęły spływać jej po policzkach. Dziewczyna wtuliła twarz w poduszkę. -Ja nie zasługuje..
-Clary to ty powinnaś skończyć. Zasługujesz na szczęście jak nikt inny!! Tyle wycierpiałaś i zasługujesz na kogoś kto będzie cię wspierał i kochał.. Znam cię krótko i dużo jeszcze o tobie nie wiem tak samo o Jacie ale wiem, że on cię kocha. Wiesz ile siedział pod drzwiami sali i czekał aż Magnus skończy... Nie chciał się stąd ruszyć na krok
-Ja nie mogę... Ja nie wiem co czuje.. potrzebuje czasu
-Dobrze ale porozmawiaj z nim teraz proszę.
-Dobrze. Powiedz mu żeby przyszedł.. tylko przynieście mi najpierw coś do jedzenia bo zaraz padne tu z głodu i nici z naszej zemsty -uśmiechnęła się
Chłopak pokiwał głową i wyszedł. Po dziesięciu, piętnastu minutach ktoś wszedł do pomieszczenia. Clary podniosła głowę i odwróciła w stronę drzwi.
Jace niósł tacę pełna jeszcze parującego jedzenia. Dziewczynie aż zaburczało w brzuchu na woń jedzenia. Chłopak uśmiechnął się i postawił tacę na stoliku obok po czym na drugim łóżku ułożył wielką górę poduszek i przeniósł rudowłosą tak aby mogła usiąść i oprzeć się delikatnie o nie tak aby nie sprawiało jej to bólu. Położył jej tace na nogach i posłał jej uśmiech, który odwzajemniła
-Dziękuję
-Widzę, że naprawdę byłaś głodna. -powiedział chłopak patrząc jak dziewczyna odstawia tace
-Dziękuję -posłała mu uśmiech -Jace czy mógłbyś się do mnie przybliżyć? -zapytała dziewczyna. Chłopak spełnił prośbę, a nocna łowczyni przejechała dłonią mu po karku po czym cofnęła rękę i uśmiechnęła się
-Od razu lepiej -chłopak wysłał jej pytające spojrzenie -włosy -chłopak przejechał dłonią po włosach i rozpromienił się
-A jednak mnie lubisz
-Pff wmawiaj sobie
-Czyli bardzo mnie lubisz! -wyszczerzył się
-Marzenia -prychnęła
-Clary czemu nic nie powiedziałaś byśmy ci pomogli -chłopak nagle spoważniał
-Jestem nauczona radzić sobie sama
-Tam nad jeziorem chciałaś mi to powiedzieć -bardziej stwierdził niż zapytał. Pokiwała tylko głową.
-Jace naprawdę cię lubię i ci ufam ale ja nie jestem przyzwyczajona do dzielenia się moimi problemami z innymi
-Ty wiesz o mnie prawie
 wszystko więc to nie fair, że ty przede mną tyle ukrywasz...
-Właśnie wiem prawie wszystko
-No to ty powiesz mi wszystko o sobie a ja o sobie
-No to czego nie wiem o Wielkim Jacie Herondale -dziewczyna teatralnie podkreśliła ostatnie słowa....


-Ile on będzie tam siedział?! -kolejny raz pytała zniecierpliwiona Isabell krążąc po pokoju
-Daj im trochę czasu Izzy -powiedział czarnowłosy chłopak -Myślałem, że sama chcesz ich zeswatać..
-Ale też chce porozmawiać z moją przyjaciółką!! Idę do nich


-I ostatnie pytanie. Co do mnie czujesz? -dziewczyna zarumieniła się lekko i spuściła głowę
-Nie wiem. -spojrzała mu prosto w oczy -ja naprawdę nie wiem...
-Spokojnie mamy czas
W tym momencie drzwi do sali wpadła czarnowłosa dziewczyna
-Jace wynocha teraz moja kolej! Ja też chcę nią porozmawiać! -tupnęła nogą jak mała dziewczynka
Białowłosy chłopak który opierał się o framugę drzwi zaśmiał się za co został spiorunowany przez dziewczynę wzrokiem
-Ich chyba się tak szybko nie pozbędziesz siostrzyczko -wyszczerzył się
-Obawiam się, że masz racje -oboje się zaśmiali
Po chwili przeszedł Magnus z Aleckiem
-Teraz to ja muszę naszą przyjaciółkę zbadać -powiedział czarownik
-A zaraz potem wszyscy zjemy kolacje -w drzwiach pojawiła się Maryse -Clarissa będzie mogła zjeść z nami? -skierowała pytanie do czarownika, który właśnie badał rudowłosą. Wielki Czarownik Brooklynu oderwał się na chwilę od swojego zajęcia i wyczarował wielki stół na środku sali
-Myślę, że tak -odpowiedział z wielkim przysłowiowym bananem na twarzy i wrócił do poprzedniej czynności -Już lepiej jednak szybko nie zejdziesz z łóżka, już nie mówiąc nic o treningach..
-Maaaagnuuus -przeciągnęła dziewczyna -naprawdę nie da się nic zrobić?
-Przykro mi Clary ale rany są zbyt poważne, a miałaś jeszcze stare nie zagojone.. po kolacji będziesz mogła się umyć.. tylko nie wiem czy dasz rade sama...
-Ja jej pomogę -odezwała się Izzy
-Dam radę sama -odpowiedziała ruda
-Clary nie przesadzaj
-No ale wracając do tematu po tym jak się już ogarniesz zmienię ci opatrunki a teraz pomóżmy Maryse i siadajmy do jedzenia -czarownik klasnął w dłonie

Wszyscy zajadali się ze smakiem, rozmawiali i śmiali się. Wszystkim potrzebna była ta sielanka, wspólny posiłek, żarty i zabawa.
-A Clary się we mnie zakochała -krzyknął Jace
-W twoich snach -zaśmiała się dziewczyna i rzuciła w niego niedojedzonymi ziemniakami. Na chłopaka nieszczęście zorientował się w nie wczas i jedzenie rozpadło się na jego twarzy. Wszyscy wybuchli śmiechem
-Oooo nie... oooo nie tak to bawić się kochanie nie będziemy!!


 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wow! W miarę szybko się uwinęłam z tym rozdziałem. Miałam wenę chociaż rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej...
I znowu w rozdziale się w sumie nic nie dzieje...
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda...
Mam jednak nadzieję, że komuś się spodoba. Co sądzicie o tym rozdziale? I o całym opowiadaniu?Życzę miłego czytania i do następnego rozdziału!

Ps:Ten rozdział jest napisany w narracji trzecio osobowej i chciałam się zapytać co o tym sądzicie? Wolicie taką narracje czy może jednak z perspektyw?


piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 7

~Jocelyn~
Dzwonie do mojej niewdzięcznej córki..
-Jestem w domu i ty też masz tu być za 10 minut!... Co mnie to obchodzi chyba ci coś powiedziałam?!!... Pamiętaj, że wiem gdzie są twoi przyjaciele!... Ja ci nie grożę ja cię tylko ostrzegam.... No grzeczna dziewczynka! -Rozłączyłam się. Gówniara powinna się cieszyć, że ma tą swoja moc bo inaczej już dawno by nie żyła.
-Już nie długo nie będziesz musiała się z nią użerać! -Odwróciłam się. -Seksownie wyglądasz w mojej koszuli. -Mężczyzna podszedł do mnie. Założyłam mu ręce na szyje i wpiłam się w jego usta.

...

-Co tak długo!
-Cóż za opiekuńczość. Jesteśmy w domu. Nie musisz grać dobrej mamusi. -ta smarkula prychnęła na mnie. Podeszłam do niej i szarpnęłam ją za włosy.
-Pamiętaj do kogo mówisz...
-Dla mnie jesteś nikim!
-Zła odpowiedź -powiedziałam i uśmiechnęłam się kpiąco.
-I co znowu mnie zlejesz do nieprzytomności? Wymyśliła byś coś nowego.
-Dzisiaj będzie gorzej niż ostatnio -zerwałam z niej bluzkę -Widzę, że się nie zagoiło do końca.. no cóż i się szybko nie zagoi.


~Clary~
-Kochanie chodź. -Krzyknęła moja matka szarpiąc mnie w stronę piwnicy. Po chwili dołączył do niej jakiś mężczyzna strasznie do kogoś podobny...
Przykuli moje nadgarstki do ściany.
-No córeczko teraz się zabawimy tylko chciała bym ci coś dać.. Nazbierało się tego przez te wszystkie lata... -wyjęła coś zza pleców -te listy dostawałaś od brata i ojca -rzuciła mi w twarz pokaźnym pliczkiem kopert. Jedna z gumek trzymających je razem pękła i kilka wyleciało oddzielnie. A jednak pisali.. nie zapomnieli o mnie.. Jonathan.. powinnam była go wysłuchać.. przecież wiedziałam, że matka jest zdolna do wszystkiego.. Poczułam pierwsze uderzenia pejcza na plecach... Syknęłam z bólu...

Byłam dalej przykuta do ściany, czułam jakby płomienie na plecach tak cholernie bolało nie wiem czym ta su*a mi je posypała...
Pomyślałam o Jacie nie wiem czemu ale czułam się dziwnie w jego obecności, dziwnie mnie do niego ciągnęło... zaraz pojawił się w moich myślach Jonathan, mój brat, którego potraktowałam okropnie... Izzy, Alec, Magnus czuje się za nich wszystkich w pewnym stopniu odpowiedzialna....
Byłam coraz bardziej senna... ale nie mogę zasnąć..... muszę być silna....
po chwili jednak zobaczyłam już tylko ciemność..

~Jonathan~
-Co jest? -zapytał się Jace
-Mój ojciec nie żyje. Został zamordowany. -dalej w to nie mogłem uwierzyć. Wszyscy mówili, że ona jest do wszystkiego zdolna... nie wierzyłem w to do teraz...
-Clary wie? -pokręciłem głową
-Nawet jej dzisiaj nie widziałem... zresztą i tak pewnie nie będzie chciała mnie wysłuchać
-Ale trzeba jej powiedzieć...
-Wiem..
-A tak właściwie to gdzie ona jest?
-Wróciła do domu. Jocelyn do niej dzwoniła, że zaraz ma być w domu bo pożałuje -wtrąciła się Izzy
-To chyba ją odwiedzimy co? Trzeba jej powiedzieć jak najszybciej. -odezwał się Jace
-Najważniejsze żeby zabrać moją siostrę z rąk tej su*i
-Co?! -krzyknęli razem
-Jonathan o co ci chodzi?- dodał blondyn
-Bo Jocelyn z Linusem są podejrzani o zamordowanie mojego ojca -zrobiłem chwile przerwy -i nie tylko -dodałem po chwili.
-Kim jest Linus? -zapytała ciemnowłosa
-Moim i Clary wujem
-Ale żeby tak własną rodzinę -zapytał niedowierzając Jace
-Później wam to wytłumaczę teraz musimy zabrać z ich łapsk Clary! -ruszyliśmy do swoich pokoi
-Izzy zadzwoń po Magnusa może się przydać i za dziesięć minut w holu. -zarządził Jace -wiecie gdzie Alec? -zapytał. Pokręciliśmy głowami. -Nie ważne napisze do niego. -powiedział po czym zniknął za drzwiami swojego pokoju.

~Jace~
Byliśmy już pod domem Clary. Ktoś właśnie z niego wychodził wiec schowaliśmy się szybko za najbliższym samochodem. Była to kobieta bardzo podobna do mojej Clary i jakiś mężczyzna. Na szczęście nas nie zauważyli. Otworzyłem drzwi runą.
-Rozdzielmy się -powiedziałem i ruszyłem po schodach na górę. Wchodziłem do każdego pokoju aż dotarłem do pokoju rudowłosej
-Clary? Clary jesteś tu?
-Masz coś? -odwróciłem się
-Nie. Izzy a co jeśli ona jej coś zrobiła?
-Chodź szukamy dalej.
-Jace!! Izzy!! Chodźcie tu!! Znalazłem ją!! -puściliśmy się biegiem za przerażonym głosem Jonathana. Wpadliśmy do pokoju i nie wierzyłem własnym oczom.. Jonathan klęczał przy całej zakrwawionej nieprzytomnej dziewczynie, przykutej do ściany dookoła niej leżały zaplamione krwią listy. Podbiegłem do chłopaka i razem uwolniliśmy Clary, która od razu opadła mi w ramiona.
-Jace? -usłyszałem cichy szept i spojrzałem na dziewczynę -listy. proszę. -powiedziała po czym ponownie straciła przytomność
-Pozbieraj listy -powiedziałem do Jonathana i wyszedłem na korytarz. Stała tam roztrzęsiona Izzy.
-Izzy zadzwoń do Magnusa.
 

Siedziałem już pod salą chorych od dwóch godzin, Magnus zamknął się tam i nie pozwolił wchodzić. W tym czasie Alec z Izzy i Jonathanem przywieźli rzeczy dziewczyny, a ja... siedzę tu i myślę, że nie chce jej stracić... jeszcze nie powiedziałem jej co do niej czuje... to prawda, że krótko się znamy ale naprawdę się w niej zakochałem... i z każdym dniem to uczucie staję się silniejsze... nigdy nie sądziłem, że ja Jace Herondale zakocham się...

-Jace obudź się! -Ktoś potrząsał moje ramie, otworzyłem oczy przede mną stał czarownik jak zwykle cały w brokacie
-Co z nią?
-Obudziła się... najgorsze jest to, że miała starsze rany, które źle się goiły..
-Jak to starsze rany?! Czyli to nie był pierwszy raz?!!
-To wy nic nie wiecie???



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że długo nie było rozdziału i jak już się pojawił to jest krótki.
Rozdział mi nie wyszedł, jest okropny ale raczej nic lepszego nie stworze. Wiem, że nic się nie dzieje i wieje nudą. I to chyba wszystko za co chciałam was bardzo przeprosić.
Życzę miłego czytania.

środa, 6 kwietnia 2016

Liebster Blog Award!!!

1.Czy jest coś co sprawia, że drżysz?
Huh nie wiem...
 
2.Masz zamiłowanie do jakiejś konkretnej dziedziny sztuki?
Muzyka i poezja
 
3.Co w książkach cenisz najbardziej?
To, że mogę się w nich zatracić... że mogę oderwać się od rzeczywistego świata i zatopić w świecie bohaterów... że mogę cieszyć się, płakać razem z nimi..
 
4.Masz rodzeństwo?
Tak aż czwórkę
 
5.Czy uprawiasz jakieś sporty? Jakie?
Biegam i zanim zepsuł mi się rower dużo jeździłam
 
6.Co ci się kojarzy z wiosną? Jedno słowo.
Rozkwitanie
 
7.Jakie skojarzenia i odczucia wzbudza w tobie powiedzenie: kto się lubi ten się czubi?
Mam mieszane uczucia co do tego powiedzenia... ale chyba trochę prawdy w tym jest :)
 
8.Jaki jest twój ulubiony zapach i z czym ci się kojarzy?
Świeżo skoszonej trawy, który kojarzy mi się z latem, słońcem, z dzieciństwem i przyszłością. Ale uwielbiam również powietrze po burzy ta świeżość, czystość tego powietrza, i zapach nowych książek który kojarzy mi się z nową historią, przygodą...
 
9.Co w życiu codziennym uważasz za magię?
Czasem są to najdrobniejsze czynności, a czasem zwykła rozmowa... ale za najbardziej magiczne uważam chwile w których mogę obserwować otoczenie, jakieś ciche spokojne miejsce w których mogę się wyłączyć i pomyśleć, pomarzyć
 
10.Próbowałaś/eś kiedyś wzywać demony?
Nie. Jeszcze mi się nie zdarzyło ;)
 
11.Czego się boisz i dlaczego?
Boje się bardziej zaangażować w jakąś głębszą relację, boje się, że jak zaczyna mi za bardzo zależeć ale to zależne jest od tego że boje się stracić te osoby... Mam tak od kiedy straciłam jedną z najważniejszych osób w moim życiu...
 
Ja nominuje:
 
Więcej już raczej nie wymyśle...
 
A oto moje pytania:
1.Jak to się stało, że zaczęłaś/eś pisać?
2.Co najbardziej motywuję cię do pisania?
3.Brzydzisz się czegoś? Czego?
4.Twój ulubiony przedmiot w szkole?
5.Jak długo już piszesz?
6.Czy jesteś dumny/na z tego co udało ci się stworzyć, napisać?
7.Rzecz lub czynność której szczerze nienawidzisz?
8.Jak lubisz spędzać wolny czas?
9.Ulubiona książka/ki oraz te które twoim zdaniem nie są godne polecenia?
10.Umiesz mówić w obcym  języku? W jakim? A w jakim byś chciał/ła?
11.Czy wiążesz swoją przyszłość z pisaniem? Czy to raczej taka odskocznia?


Jeszcze raz bardzo dziękuje za nominacje!
I przepraszam za brak rozdziału ale nie mogę sklecić zdania. Niby wiem co ma być w tym rozdziale ale ciągle mi coś w nim nie pasuje i zaczynam go od nowa... Jednak jestem coraz bliżej ukończenia go i powinien pojawić się już niedługo.. jeżeli mi się uda postaram się go dodać jeszcze dzisiaj albo jutro.

środa, 9 marca 2016

Rozdział 6

~Clary~~
Siedziałam i rysowałam w swoim pokoju. Nie patrzyłam co to jest, pozwoliłam ręce samej kreślić po kartce. Usłyszałam pukanie do drzwi
-Proszę -Do pokoju weszła Izzy
-Maryse chciała, żebyśmy przywitali nowego...
-Już idę -westchnęłam i zatrzasnęłam szkicownik -gdzie on jest?
-W kuchni z Aleciem. -Szłyśmy w ciszy. Izzy pierwsza weszła do pomieszczenia, a ja zaraz za nią...
-Jonathan to jest właśnie moja siostra Izabel i Clary -Odezwał się Alec. Blondyn odwrócił się w naszą stronę, a ja poczułam jak schodzi ze mnie całe powietrze... To niemożliwe!! To nie może być prawda!! Powiedzcie, że to nie prawda, że to nie on..!! Czułam się jakbym wrosła w ziemię..
-Wyrosłaś na piękną dziewczynę odkąd cię ostatni raz widziałem -powiedział łagodnie, tak jakby nic się nie stało. A we mnie aż się zagotowało. Jednak nic nie mówiąc odwróciłam się na pięcie i wyszłam...
-Clary proszę poczekaj!! Porozmawiaj ze mną!! -Na początku szłam spokojnie, jednak po chwili rzuciłam się biegiem do swojego pokoju, ale nie było dane mi dotrzeć do niego bo wpadłam na kogoś i przewróciliśmy się z impetem na podłogę. Nie widziałam dobrze na kogo wpadłam bo przez łzy miałam rozmazany obraz... Właśnie zdałam sobie sprawę, że płacze...
Dalej leżałam na Jacie. Jego silne ramiona owinęły się wokół mojej tali i podniosły mnie do pozycji siedzącej.
-Clary co się stało?? -Chciałam jak najszybciej iść do siebie ale chłopak wciąż trzymał mnie mocno.
-Puść mnie.
-Nie puszcze cię póki nie powiesz mi co się stało.
-Clary proszę wysłuchaj mnie -Usłyszałam za sobą głos mojego brata...
-Jace puść mnie! -chciała uciec ale Jace ciągle mnie trzymał -Jace proszę.
-Clary błagam wysłuchaj mnie -czemu on nie może dać mi spokoju? Odwróciłam się na tyle ile pozwalał mi trzymający mnie Jace.
-My nie mamy o czym rozmawiać Jonathanie. I to już od kilku lat.
-Clary o co chodzi kto to jest -zapytał zmieszany i jakby rozżalony Jace
-Jace puść mnie!! -nakrzyczałam na chłopaka. Tym razem nie protestował
-Daj mi chociaż pięć minut. Chcę naprawić wszystko co było miedzy nami... Clary proszę... Chciałbym...
-Ale miedzy nami nie ma co już naprawiać... Przez te wszystkie lata musiałam radzić sobie sama, przez te wszystkie lata musiałam z nią mieszkać, musiałam... wiesz ile wycierpiałam? wiesz jak bardzo bolało gdy za każdym razem gdy wracałam ze szkoły i zaglądałam do skrzynki nie było żadnego listu od was? A przecież obiecaliście! Obiecaliście, że będziecie pisać, że mnie nie zostawicie... Miałam w tedy pięć lat. Teraz mam szesnaście i nie jestem naiwną dziewczynką.

~Izzy~
-Czego chcesz od Clary?! -warknął Jace
-Nie twój interes! -odpowiedział równie wrogo Jonathan
-Jeżeli ktoś doprowadza ją do takiego stanu to mój
-Zajmij się swoim życiem a nie wpieprzasz się do cudzego! -słuchałam kłótni tej dwójki. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi oprócz tego, że Jace się zakochał w rudej... Bosko.. tak ślicznie razem wyglądają...
-A może to moje życie
-Nie wyglądało na to żeby ona odwzajemniała twoje uczucia
-Co ty możesz o niej wiedzieć?! -Wiem, że powinnam im przeszkodzić zanim Jace zrobi coś głupiego ale też chciałam się dowiedzieć skąd ten nowy przystojniak znał naszą małą rudowłosą przyjaciółkę...


~Clary~
Wbiegłam do swojego pokoju i szybko przebrałam się w czarne, krótkie spodenki i czarną koszulkę z czaszką. Złapałam telefon i wybrałam numer do Luka, odebrał po drugim sygnale...
-Noo heej maleńka!! -usłyszałam znajomy głos -Co tam u ciebie dołączasz dzisiaj do nas?
-Właśnie miałam się pytać o to samo -musiałam się odstresować a chłopcy to doskonałe towarzystwo -CHŁOPACY CLARY IDZIE!!! -krzyknął Luke do reszty chłopców, a ja uśmiechnęłam się pod nosem..
-Dobra zaraz będę! -rozłączyłam się. Poszłam do łazienki i doprowadziłam twarz do porządku. Po chwili nie było śladu po tym że płakałam. Wyszłam z łazienki, wzięłam pieniądze, telefon kilka sztyletów, bicz i stelę. przyłożyłam stelę do ściany i stworzyłam bramę przez którą przeszłam bez wahania.
Znalazłam się na tyłach Pandemonium. Weszłam do środka i skierowałam się do baru.
-Hej Rick! To co zwykle! -krzyknęłam do dobrze znanego mi chłopaka.
-Już się robi! -Po chwili ruszyłam z moim drinkiem do "garderoby" chłopców. Weszłam do środka bez pukania. Był to średniej wielkości pokój z dwiema kanapami, sporym stołem i rzeczami chłopców.
-Hejo laski! -cztery pary oczu od razu skierowały się w moją stronę, a po chwili zostałam wyściskana przez cztery pary dobrze znanych mi osób. -Ja wiem, że dawno się nie widzieliśmy ale nie myślałam, że aż tak się za mną stęskniliście -uśmiechnęłam się
-Moja Clarisska nareszcie zawitała w naszych progach!
-Calum ja wiem, że mnie kochasz ale jeszcze raz mnie tak nazwiesz a twoje włoski będąwygładały drastycznie i będziesz z Herondalem mógł za rączkę chodzić jak bliźniaczki..
-Dobra maleńka dopijaj drinka bo już kolejna kolejka idzie. -odezwał się zniecierpliwiony Michael...
-Występujesz z nami ma się rozumieć
-Dobra pijemy i idziemy się bawić! -krzyknęłam radośnie zupełnie zapominając o problemach
-Trzymaj -Calum podał mi skręta z jednej a Ash butelkę z wódka z drugiej strony..
-Dobra koniec przerwy - do pokoju wszedł Rick
-Okey -wrzasnęliśmy chórem i ruszyliśmy w stronę sceny

-Witajcie ludziska mam nadzieję, że pamiętacie Clary?! -krzyknął Luke do mikrofonu -Dzisiaj będzie wspierała mnie w śpiewaniu! Albo w sumie ja się poopierdzielam a ona niech śpiewa! -wszyscy zaśmiali się
-Dzisiaj zaczniemy spokojnie... -Chłopcy zaczęli grać a ja zamknęłam oczy i skupiłam się na tak dobrze znanej mi melodii

~I drove by all the places
We used to hang out getting wasted
I thought about our last kiss
How it felt, the way you tasted
And even though your friends
Tell me you’re doing fine
Are you somewhere feeling lonely
Even though he’s right beside you
When he says those words that hurt you,
Do you read the ones I wrote you?
Sometimes I start to wonder,
Was it just a lie?
If what we had was real,
How could you be fine?
'Cause I’m not fine at all
...
Calum zaczął śpiewać refren
...
 

I remember the day you told me you were leaving
I remember the makeup running down your face
And the dreams you left behind you didn’t need them
Like every single wish we ever made
I wish that I could wake up with amnesia
And forget about the stupid little things
Like the way it felt to fall asleep next to you
And the memories I never can escape
'Cause I’m not fine at all .. .*~
 
Śpiewaliśmy piosenka po piosence i popijaliśmy co chwila alkohol donoszony przez Ricka...
Po zaśpiewaniu Just Saying** zeszłam ze sceny aby odebrać wciąż wibrujący telefon...Odeszłam kawałek i odebrałam...
-Czego chcesz Jace?! -warknęłam
-Nareszcie! Tak ciężko jest ci odebrać ten pieprzony telefon?!
-Nie jestem dzieckiem! Umiem o siebie zadbać i nie potrzebuje niańki! -Zaśmiałam się.. Chyba już za dużo wypiłam...
-Gdzie jesteś?
-W klubie! -krzyknęłam uradowana
-W jakim klubie?
-Pa pa Jace -rozłączyłam się. co on sobie wyobraża?! Myśli, że jak jest przystojny i inne laski zrobią dla niego wszystko tylko żeby chociaż na nie spojrzał to ja też będę się go słuchać?? To się grubo mylił! Co on w ogóle sobie wyobraża? Schowałam telefon i wyciągnęłam papierosy. Oparłam się o ścianę i zaciągnęłam się.
Po chwili przerwy wróciłam do chłopców na scenę.. Rick dał mi dwa drinki, jednego wypiłam jednym haustem a drugiego wzięłam na scenę. Luke podał mi mikrofon a chłopcy zagrali Money** później była Mrs All American**.
Zaczęliśmy śpiewać ostatnią piosenkę...
 
~Woah oh, woah ohhh, woah oh
Here's to teenage memories
Woah oh, woah ohhh, woah oh
Here's to teenage
...
W tym momencie zobaczyłam dziwnie znajome kolorowe włosy
...
 
Can I call, wake you up on a Sunday?
Late night, I think we need a getaway
Headlights, hold tight, turn the radio loud (turn the radio loud)
Let me know where to go and I'll get you there
Tell the truth and I'll show you how to dare
Flashlights, held tight, we can own this town
...
Zaśpiewał Luke
...
Never say goodbye
...
Zaśpiewał Ash a po chwili ja zaczęłam refren
...
 
So kiss me, kiss me, kiss me
And tell me that I'll see you again
Cause I don't know
If I can let you go
So kiss me, kiss me, kiss me
I'm dying just to see you again
Let's make tonight the best of our lives, yeah
Here's to teenage memories***~
...
Gdy kończyłam ostatnie słowa czyjeś ręce złapały mnie...
-Clary idziemy...
-Kiss me Jace -  powiedziałam i wpiłam się chłopakowi w usta...
 
 
 
*Amnesia (fragment) 5 Seconds of Summer
**5 Seconds of Summer
*** Kiss me kiss me (fragment) również 5 Seconds of Summer
********************************************************************
Oto nadchodzę z nowym rozdziałem. Przepraszam, że taki chujowy...
Mam nadzieję, że mi to jednak wybaczycie i spojrzycie na mnie łaskawym okiem... :*
Życzę miłego czytania!!!

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 5

Dwa tygodnie później...


~Clary~
-Izzy długo jeszcze??!! -jęknęłam. Czarnowłosa wyciągnęła a raczej zmusiła do wyjścia z nią na zakupy.
-Czy ty musisz tak jęczeć? Dobra już kupiłam to co chciałam. Możemy iść już do chłopaków.
-Nareszcie!!! -krzyknęłam i wyszczerzyłam się do niej na co dziewczyna tylko teatralnie westchnęła.
Weszłyśmy do kawiarenki a ja od razu skierowałam się do stolika zajętego przez Aleca i Jace`a i usiadłam ciężko na kanapę obok tęczowowłosego, który zaśmiał się tylko
-I czego się tak szczerzysz?! - warknęłam zła i zmęczona
-B myślałem, że wszystkie dziewczyny lubią zakupy ale po twojej minie widzę, że zakupy z Izz nie należą do twoich ulubionych zajęć. -zaśmiał się jeszcze głośniej, chciałam być na niego zła ale nie potrafiłam jeszcze ten jego śmiech... Clary kurwa ogarnij się on jest dupkiem... ale jakim przystojnym dupkiem
-Och zamknij się -warknęła czarnowłosa. Chłopak chciał jej coś odpyskować ale w tym momencie podeszła kelnerka...
-Co podać? - zapytała z uśmiechem
-Ja poproszę duża porcje lodów cytrynowo-śmietankowych z polewą porzeczkową i do tego dużego szejka czekoladowego - powiedziałam a oczy trójki nefilim spoczęły na mnie -No co muszę odreagować po tych torturach które zafundowała mi Izzy.
-A dla państwa -zapytała kelnerka i zawiesiła swój wzrok na Waylandzie
-Ja poproszę szejka truskawkowego i sernik śmietankowy -powiedziała Izzy
-Ja wielkiego hamburgera i szejka czekoladowego powiedział Jace a kelnerka wszystko grzecznie notowała
-Ja też chcę hamburgera ale do tego szejka waniliowego i jeszcze sałatkę grecką i szejka truskawkowego -złożył zamówienie Alec -Magnus zaraz przyjdzie -odpowiedział na nasze pytające spojrzenia a my tylko pokiwaliśmy głowami. A tak na marginesie to Magnus i Alec byli już oficjalnie parą. Osobiście uważam, że uroczo razem wyglądają.
-Witam was groszki pachnące -Magnus przywitał się ze wszystkimi i usiadł obok swojego chłopaka. Po chwili przyszła kelnerka z zamówieniem.
-Słyszeliście, że do instytutu ma przyjechać jakiś nowy -odezwał się Alec
-Wiem tylko, że nazywa się Jonathan. Clary czy ty serio masz zamiar to zjeść??
-Oczywiście -odpowiedziałam wpychając do ust wielką łyżkę lodów na co chłopcy tylko zaśmiali się -Clary słyszałem, że twoja matka już wróciła -odezwał się czarownik
-Tsa też o tym słyszałam ale nie kontaktowała się ze mną na szczęście.
-Dla twojego zdrowia fizycznego tym lepiej im dłużej jest od ciebie z dala -wysłałam mu spojrzenie pełne wyrzutu
-O co chodzi? - zapytała Izzy z Jacem jednocześnie
-O to, że...
-O nic! -przerwałam czarownikowi, rzuciłam banknot na stół i wściekła wybiegłam
-Clary poczekaj!! -ale ja już biegłam w stronę parku.

~Magnus~
-O nic! -krzyknęła wkurzona rudowłosa. Chyba nie powinienem poruszać tego tematu... ona nawet nie chciała rozmawiać o tym jak przychodziła po jakąś maść na rany bo runy nie działały...
-Clary poczekaj! -zawołał rudą Jace i wybiegł zaraz za nią. Zostałem z moim chłopakiem i Izzy...
-Magnus o co chodzi z Clary? zapytał mój chłopak
-O nic. Przegiąłem! Jasne! Nie powinienem był się w ogóle odzywać... -byłem zły  a siebie i nie powinienem wyżywać się na Alecu, ale nie chciałem żeby Clary była na mnie zła znałem ją od dziecka i była dla mnie jak córka-przepraszam nie powinienem na was podnosić głosu...
Po pół godzinie Alec dostał smsa, żebyśmy przyszli do parku.

~Izzy~
Po smsie od Jace poszliśmy do parku i po dwudziestu minutach znaleźliśmy nasze gołąbeczki siedzące nad stawem. Naprawdę do siebie pasowali i wiedziałam, że Jace chciałby być z Clary ale ona tego nie chciała szczerze to nie wiem czemu przecież widać, że czuje coś do blondyna ale zawsze gdy o tym wspominam mówi, że ona nie wie co to miłość.
Jak już mówiłam znaleźliśmy ich w parku nad stawem karmiących kaczki. Co było najlepsze Jace boi się kaczek i rzucał kawałki jak najdalej a kiedy któraś była za blisko niego odsuwał się rudowłosa śmiała się co chwila z niego a o patrzył się na nią obrażony ale za chwile śmiał się razem z nią.
-Ale wy pasujecie do siebie -usłyszałam za plecami dziwnie znajomy głos.
-Maia! Jordan! -Clary wstała z miejsca i podbiegła do pary. Odwróciłam się...
-Oczom nie wierze! Co wy tu robicie?! - powiedziałam i również podeszłam się z nimi przywitać.
-Przyjechaliśmy się z wami spotkać i zaprosić was na nasz ślub.
-Gratulacje! -powiedzieliśmy w piątkę naraz i znowu zaczęliśmy się wszyscy obejmować.
-Kiedy ślub? -zapytałam
-Planowaliśmy za miesiąc i właśnie przyjechaliśmy się również zapytać czy nie chcielibyście nam pomóc przy zorganizowaniu całej uroczystości?
-Pewne, że pomożemy -powiedzieli równo Jace i Clary i spojrzeli się po sobie...
-A właśnie co do waszej czwórki -wskazała na mnie, Aleca, Jaca i Clary -czy zgodzilibyście się zostać nasza drużba?
-No pewnie!! -krzyknęłam uradowana
-Jace bo dwie rzeczy nie dają mi sprawy -odezwała się Maia
-Po pierwsze... Coś ty zrobił z włosami??!!
-Ja nic -powiedział i ostentacyjnie przejechał ręką po włosach -a ta druga rzecz to...
-Od kiedy jesteś z Clary?! I czemu nic nie mówicie, że jesteście razem?!!  Czekam aż któreś z was się odezwie na ten temat ale nic cisza wiec sama musze go poruszyć...
-Ale my nie jesteśmy razem -powiedział chłopak
-Co? Jak to? Myślałam, że... dobra nie ważne. -powiedziała zmieszana
-Ja też uważam, że powinni być razem - odezwałam się
-Ale nie jesteśmy ok?! A teraz koniec tematu. -powiedziała rudowłosa po czym zadzwonił jej telefon. Odebrała go i odeszła kawałek dalej..
-Za miesiąc będzie czerwiec wiec jeżeli będzie ładna pogoda można przyjęcie urządzić na dworze. -zaczęłam rozmowę o ślubie -Masz już suknie?
-Nie jeszcze nic nie mamy oprócz listy gości, daty i drużby -powiedziała Maia i uśmiechnęła się.
-Wybraliście już kogoś kto udzieli wam ślubu? -kontynuowałam przecież mamy mało czasu...
-U wilkołaków przywódca stada udziela ślubu więc będzie to pewnie Luke. -odezwał się Jordan
-Jordan masz garnitur?
-Jeszcze nie...
-więc jutro z Jacem i Alekiem kupicie a ja z Maią i z Clary pójdziemy po suknie. Co nie Clary? -zapytałam się dziewczyny, która właśnie skończyła rozmawiać przez telefon.
-Tak. Wszystko co tylko chcesz tylko jutro bo ja muszę już lecieć -pożegnała się ze wszystkimi i poszła. Zaraz po Clary zniknął też Jace, później Alec z Magnusem gdzieś poszli i zostałam sama z Maią i Jordanem. Odprowadziłam parę i wróciłam do domu przygotować się na imprezę u wampirów...

~Jace~
-Zatrzymasz się wreszcie czy nie? -Złapałem dziewczynę za rękę i odwróciłem w swoją stronę
-Czego chcesz?! -warknęła na mnie
-Chce tylko porozmawiać. Nic więcej
-Ale może ja nie chce
-Clary proszę cię powiedz mi co się dzieje? O co chodzi?
-O nic. A teraz puść mnie!
-Spokojnie. Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko...
-Nie, nie wiem. Nikomu nie mogę ufać całkowicie.
-Mi możesz...
-Nie. Moja matka nie wie o mnie prawie nic. Nienawidzi mnie i zresztą ja też jej nienawidzę. Magnus jest jedyną osobą której ufam całkowicie, chociaż chyba źle zrobiłam...
-Ku**a dziewczyno zależy mu na tobie i martwi się o ciebie!
-Ale to nie znaczy, że może mówić wam o czymś o czym wie tylko on, moja matka i Luke. A zresztą co cię to w ogóle obchodzi?!
-Bo mi też na tobie zależy. Clary ja naprawdę chcę żebyś była szczęśliwa i żebyś mi zaufała...
-Czemu mam zaufać tobie skoro w pełni nie ufam Vanessie i Simonowi, czemu mam komukolwiek zaufać skoro nie wiem czy mogę zaufać samej sobie...
-Jesteś wspaniałą dziewczyną i nie możesz w to wątpić Clary ja tobie ufam powierzył bym tobie własne życie... Ostatnio jak rozmawialiśmy...
-Ostatnio mówiłam ci tyle ile wiedziałam, że mogę ci powiedzieć. Nie wiem czemu od początku czuje, że mogę ci zaufać i dlatego tak wyszło... ale nie wiem czy mogę ufać własnym uczuciom...
-Chodź tu do mnie -powiedziałem i wyciągnąłem ramiona aby przytulić o dziwo wtuliła się we mnie. Po kilku minutach dziewczyna odsunęła się ode mnie i usiadła po turecku na trawie, a.. ja usiadłem obok niej.
-Nie będę teraz naciskał powiesz mi jak będziesz gotowa ok? -dziewczyna pokiwała tylko głową i oparła ją na moim ramieniu. Siedzieliśmy tak kilka minut...
-Pójdźmy kupić coś do jedzenia dla kaczek...
-Wiesz przecież, że
-Tak wiem, że boisz się ich ale proszę patrz takie malutkie i głodne. Proszę. -co miałem zrobić zgodziłem się.
-No dobra dla ciebie wszystko. -uśmiechnęła się do mnie i poszliśmy kupić chleb dla tych małych bestii...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam. Znowu zawaliłam. Ten rozdział jest dłuższy i mam nadzieje, że chociaż trochę spojrzycie na mnie łaskawszym okiem...
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Życzę miłego czytania. I liczę na jakieś komentarze z waszymi opiniami... :*




 

czwartek, 14 stycznia 2016

Rozdział 4 część 2

~Alec~
Znudziło mi się czekanie aż dotrze w końcu do Jace'a, że czarownik nie jest w stanie nic zrobić z jego fryzurą i poszedłem poszukać dziewczyny, które gdy je znalazłem bawiły się w najlepsze. Dołączyłem do nich, a po jakimś czasie przybył do nas zrezygnowany Jace i czarownik. Jace po paru drinkach dołączył do zabawy.
Tańczyłem z Magnusem, Izzy z jakimś wampirem a Jace z Clary, którą tak długo ja męczył że się wreszcie zgodziła dla świętego spokoju ale widać było ze podoba jej się to że tańczy z tęczowowłosym.
Wszyscy bawili się przednio dopóki nie zadzwonił telefon Clary, dziewczyna wyszła odebrać, a my tańczyliśmy dalej...
-Ja musze już lecieć. -powiedziała rudowłosa, nawet nie wiem kiedy wróciła, i dala całusa w policzek Magnusowi, a mnie przytuliła, wraz z nią wyszedł Jace, który powiedział tylko, że ma zadanie z Clary i pogadamy później. Po chwili stwierdziłem, że nie chce mi się już tańczyć i postanowiłem poszukać wolnego miejsca żeby usiąść gdy...
-Gdzie sie wybierasz Aleksandrze? -Magnus złapał mnie za rękę
-Gdzieś usiąść -powiedziałem, a czarownik pociągnął mnie w stronę jednego z pokoi...

~Izzy~
Clary z Jacem dostali misję i musieli wyjść wcześniej, Alec gdzieś zniknął i od prawie pół godziny go szukam bo już chcę wracać do domu. Zaglądałam do każdego z pokoi w poszukiwaniu brata aż...
Otworzyłam zrezygnowana kolejne drzwi i mnie zamurowało...
-To ja wam nie przeszkadzam -powiedziałam i wyszłam -wrócę do domu sama -rzuciłam jeszcze bratu przez ramię i poszłam dale nie dowierzając swoim oczom do domu.

 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam rozdział miał być wczoraj ale naprawdę nie zdążyłam go wstawić. Wróciłam dopiero po 20 do domu a miałam jeszcze do opracowania i nauczenia się 40 pytań na historie i nauczyć się na sprawdzian z pp.
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Następny będzie dużo dłuższy i będzie się w nim trochę więcej działo (mam nadzieję).
A teraz lecę pisać nowy rozdział, który powinien pojawić się jeszcze przed końcem tego tygodnia.

wtorek, 12 stycznia 2016

Powrót?

Tak wiec wracam do pisania. W domu jetem dosc pozno i nie zawiele mam czasu ale stwierdzilam ze dam rade ze musze chociaz pisac. Lubie to robic a ostatnio potrzebuje takich odskoczni. Nie pisalam no bo coz lenistwo, nie mialam weny, czasem nawet ochoty, i ten cholerny brak czasu szczegolnie ze na poczatku roku szkolnego bylam u cioci a to wogule porazka na calej lini. Ale teraz juz jestem i mam nadzieje ze ktos bedzie tu wchodzil i czytal to co dodam. Rozdzial postaram skonczyc sie dzisiaj. Jezeli nie uda mi sie tego to dodam go najpozniej jutro wieczorem. 

Przepraszam i mam nadzieje ze ktos tu jeszcze zostal.   

Izzy