wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 11

~Clary~
Budzę się wtulona w czyjąś klatkę piersiową. Gdy resztki snu schodzą mi z powiek ktoś ogarnia mi kosmyk włosów z policzka za ucho.
-Widzę, że już się obudziłaś. -słyszę aż nazbyt znajomy głos. Zrywa się do pozycji siedzącej...
-Co... Czemu... Kurwa co jest grane czemu ja spałam z tobą w jednym łóżku czemu jesteśmy nadzy Jacek o co chodzi??? -mowie to wszystko na jednym oddechu. Nagle wspomnienia z wczorajszej nocy wracają... Pocałunki śpiewanie z Jacek i wiele wiele więcej to wszystko jest mile memu sercu... kurwa Clary nie masz prawa tak myśleć! Pamiętasz...
-Kochać to niszczyc a być kochanym to zostać zniszczonym
-Co?
-Nic musze iść
-Możemy chociaż porozmawiać...
-O czym?? -zadaje głupie pytanie chociaż wiem dokładnie o co mu chodzi
-Dobrze wiesz. Nie udawaj głupiej Clary. Oboje wiemy, że dla obojga z nas to coś znaczyło...
-A może właśnie się mylisz -przerywam mu -Może dla mnie to nic nie znaczyło?
-Dobrze. A znaczyło to coś dla ciebie?
-Nie. -odpowiedz jest za szybka żeby mogła być prawdziwa, nawet nie patrzę mu w oczy, a kłamstwo boli, boli tak jak jeszcze żadne kłamstwo mnie nie bolało. Wiem ze blondyn wyczuł, że kłamie.
-Spójrz mi w oczy i powiedz ze to dla ciebie nic nie znaczyło. -powiedział niemal, że blagalnie
-Powiedziałam juz ze to dla mnie nic nie znaczyło! Czy to tak trudno zrozumieć? ! Niepowtarzalny Jacek Herondale dostał kosza od dziewczyny. Za bawiła się nim i rzuciła tak jak on postępował z wieloma innymi dziewczynami! -nawet nie wiem kiedy podniosłam glos- Zadowolony?! -sycze
-A więc o to chodzi. Boisz się ze będziesz jedna z wielu?
-Nie -owinięta w kołdrę zbieram i zakładam swoje ubrania które porozrzucane są po całym pokoju chłopaka
-Clary proszę cię wysłuchaj mnie
-Nie ma takiej potrzeby. A zresztą spieszę się.
-Clary zależy mi na tobie. Wierz mi lub nie ale.. kurwa! Jesteś pierwsza dziewczyna której to mówię. Clarissa Morgenstern kocham cie! -wow tego się nie spodziewałam... na tę słowa moje serce ścisłego się z bólu.. może powinnam mu zaufać może powinnam... chłopak wpatrywał się we mnie oczekując jakiejś reakcji z mojej strony jednak ja woatrywalam się w niego oniemiała.. co ja mam zrobić... powinnaś to zakończyć! Miłość wszystko niszczy!
-Jace ja.. ja nie mogę - dalej owinięta w pościel chłopaka uciekam do siebie do pokoju.. zatrzasowszy za sobą drzwi, przekrecilam klucz i zsunelam się po ścianie tuż obok drzwi aby się skulic i schować twarz w dłoniach... Uczucie beznadziejnosci rozlewa się po moim ciele. Nawet nie wiem kiedy pierwsze łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie wiem jak długo tak siedziałam w końcu jednak wzięłam się w garść owinełam z kołdry wzięłam częstą bieliznę i wzięłam długi prysznic. Woda rozluźnia moje mięśnie. Wytarla się i ubrała.  Rozczesalam włosy i związałam je w kucyk. Rzęsy lekko pociągnęła tuszem. Podeszłam do szafy i wyjęła czarny top który od razu nałożyłam, do tego czarne leginsy i czarne trampki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo jestem głodna.  Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 12:25. Udałam się do jadalni na szybkie spóźnione śniadanie...
-Nareszcie wyszłaś!- wrzasnął uradowany Izz - walił do ciebie a ty nawet się nie odzywalas
-Brałam prysznic
-Godzinę?
-To był długi prysznic.
-Clary napewno wszystko okej
-Jasne. Wpadłam tylko na szybkie śniadanie i idę na zakupy... do księgarni -dodałam szybko widząc minę czarnowłosej
-I tak pójdę z tobą
-Jak dla mnie bomba -uśmiechnęła się.  Usmazylam sobie szybko jajecznice i zrobiłam kawę. Po zpozytym śniadaniu poszłam po torebke do której wrzuciłam telefon i portfel. Wzięłam jeszcze skajke i byłam gotowa.
-Izzy już -zapukał do pokoju dziewczyny i weszlam
-Czekaj tylko znajdę buty... -powiedziała i wychylila się z zza łóżka aby po chwili być pod nim - Mam! -Zawołała uradowany wygrzebujac się z pod łóżka i wsuwajac na nogi czarne szpilki. Poprawila się jeszcze zerknąć w lustro i moglysmy juz wyjść.

Po udanych zakupach poszlysmy na kawę do Java Jones. Młoda Lightwood bacznie mi się przyglądała...
-Mam coś na twarzy czy jak? -zapytałam zirytowana
-Nie tylko... -zaczęła niepewnie
-Isabel o co chodzi?
-Co jest między tobą a Jacem? -zaskoczyla mnie tym pytaniem.
-Nic... -odpowiedział wahając się ufalam Izzy jednak...
-Poranne krzyki i zachowanie Jace i twoje związane o czym innym...
-I co ja mam ci powiedzieć? - zapytałam zrezygnowana
-Prawdę - Tak więc opowiedziałam jej o wszystkim....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O to nowy rozdział. Przepraszam za błędy i za nieobecność.