Strony

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział 5

Dwa tygodnie później...


~Clary~
-Izzy długo jeszcze??!! -jęknęłam. Czarnowłosa wyciągnęła a raczej zmusiła do wyjścia z nią na zakupy.
-Czy ty musisz tak jęczeć? Dobra już kupiłam to co chciałam. Możemy iść już do chłopaków.
-Nareszcie!!! -krzyknęłam i wyszczerzyłam się do niej na co dziewczyna tylko teatralnie westchnęła.
Weszłyśmy do kawiarenki a ja od razu skierowałam się do stolika zajętego przez Aleca i Jace`a i usiadłam ciężko na kanapę obok tęczowowłosego, który zaśmiał się tylko
-I czego się tak szczerzysz?! - warknęłam zła i zmęczona
-B myślałem, że wszystkie dziewczyny lubią zakupy ale po twojej minie widzę, że zakupy z Izz nie należą do twoich ulubionych zajęć. -zaśmiał się jeszcze głośniej, chciałam być na niego zła ale nie potrafiłam jeszcze ten jego śmiech... Clary kurwa ogarnij się on jest dupkiem... ale jakim przystojnym dupkiem
-Och zamknij się -warknęła czarnowłosa. Chłopak chciał jej coś odpyskować ale w tym momencie podeszła kelnerka...
-Co podać? - zapytała z uśmiechem
-Ja poproszę duża porcje lodów cytrynowo-śmietankowych z polewą porzeczkową i do tego dużego szejka czekoladowego - powiedziałam a oczy trójki nefilim spoczęły na mnie -No co muszę odreagować po tych torturach które zafundowała mi Izzy.
-A dla państwa -zapytała kelnerka i zawiesiła swój wzrok na Waylandzie
-Ja poproszę szejka truskawkowego i sernik śmietankowy -powiedziała Izzy
-Ja wielkiego hamburgera i szejka czekoladowego powiedział Jace a kelnerka wszystko grzecznie notowała
-Ja też chcę hamburgera ale do tego szejka waniliowego i jeszcze sałatkę grecką i szejka truskawkowego -złożył zamówienie Alec -Magnus zaraz przyjdzie -odpowiedział na nasze pytające spojrzenia a my tylko pokiwaliśmy głowami. A tak na marginesie to Magnus i Alec byli już oficjalnie parą. Osobiście uważam, że uroczo razem wyglądają.
-Witam was groszki pachnące -Magnus przywitał się ze wszystkimi i usiadł obok swojego chłopaka. Po chwili przyszła kelnerka z zamówieniem.
-Słyszeliście, że do instytutu ma przyjechać jakiś nowy -odezwał się Alec
-Wiem tylko, że nazywa się Jonathan. Clary czy ty serio masz zamiar to zjeść??
-Oczywiście -odpowiedziałam wpychając do ust wielką łyżkę lodów na co chłopcy tylko zaśmiali się -Clary słyszałem, że twoja matka już wróciła -odezwał się czarownik
-Tsa też o tym słyszałam ale nie kontaktowała się ze mną na szczęście.
-Dla twojego zdrowia fizycznego tym lepiej im dłużej jest od ciebie z dala -wysłałam mu spojrzenie pełne wyrzutu
-O co chodzi? - zapytała Izzy z Jacem jednocześnie
-O to, że...
-O nic! -przerwałam czarownikowi, rzuciłam banknot na stół i wściekła wybiegłam
-Clary poczekaj!! -ale ja już biegłam w stronę parku.

~Magnus~
-O nic! -krzyknęła wkurzona rudowłosa. Chyba nie powinienem poruszać tego tematu... ona nawet nie chciała rozmawiać o tym jak przychodziła po jakąś maść na rany bo runy nie działały...
-Clary poczekaj! -zawołał rudą Jace i wybiegł zaraz za nią. Zostałem z moim chłopakiem i Izzy...
-Magnus o co chodzi z Clary? zapytał mój chłopak
-O nic. Przegiąłem! Jasne! Nie powinienem był się w ogóle odzywać... -byłem zły  a siebie i nie powinienem wyżywać się na Alecu, ale nie chciałem żeby Clary była na mnie zła znałem ją od dziecka i była dla mnie jak córka-przepraszam nie powinienem na was podnosić głosu...
Po pół godzinie Alec dostał smsa, żebyśmy przyszli do parku.

~Izzy~
Po smsie od Jace poszliśmy do parku i po dwudziestu minutach znaleźliśmy nasze gołąbeczki siedzące nad stawem. Naprawdę do siebie pasowali i wiedziałam, że Jace chciałby być z Clary ale ona tego nie chciała szczerze to nie wiem czemu przecież widać, że czuje coś do blondyna ale zawsze gdy o tym wspominam mówi, że ona nie wie co to miłość.
Jak już mówiłam znaleźliśmy ich w parku nad stawem karmiących kaczki. Co było najlepsze Jace boi się kaczek i rzucał kawałki jak najdalej a kiedy któraś była za blisko niego odsuwał się rudowłosa śmiała się co chwila z niego a o patrzył się na nią obrażony ale za chwile śmiał się razem z nią.
-Ale wy pasujecie do siebie -usłyszałam za plecami dziwnie znajomy głos.
-Maia! Jordan! -Clary wstała z miejsca i podbiegła do pary. Odwróciłam się...
-Oczom nie wierze! Co wy tu robicie?! - powiedziałam i również podeszłam się z nimi przywitać.
-Przyjechaliśmy się z wami spotkać i zaprosić was na nasz ślub.
-Gratulacje! -powiedzieliśmy w piątkę naraz i znowu zaczęliśmy się wszyscy obejmować.
-Kiedy ślub? -zapytałam
-Planowaliśmy za miesiąc i właśnie przyjechaliśmy się również zapytać czy nie chcielibyście nam pomóc przy zorganizowaniu całej uroczystości?
-Pewne, że pomożemy -powiedzieli równo Jace i Clary i spojrzeli się po sobie...
-A właśnie co do waszej czwórki -wskazała na mnie, Aleca, Jaca i Clary -czy zgodzilibyście się zostać nasza drużba?
-No pewnie!! -krzyknęłam uradowana
-Jace bo dwie rzeczy nie dają mi sprawy -odezwała się Maia
-Po pierwsze... Coś ty zrobił z włosami??!!
-Ja nic -powiedział i ostentacyjnie przejechał ręką po włosach -a ta druga rzecz to...
-Od kiedy jesteś z Clary?! I czemu nic nie mówicie, że jesteście razem?!!  Czekam aż któreś z was się odezwie na ten temat ale nic cisza wiec sama musze go poruszyć...
-Ale my nie jesteśmy razem -powiedział chłopak
-Co? Jak to? Myślałam, że... dobra nie ważne. -powiedziała zmieszana
-Ja też uważam, że powinni być razem - odezwałam się
-Ale nie jesteśmy ok?! A teraz koniec tematu. -powiedziała rudowłosa po czym zadzwonił jej telefon. Odebrała go i odeszła kawałek dalej..
-Za miesiąc będzie czerwiec wiec jeżeli będzie ładna pogoda można przyjęcie urządzić na dworze. -zaczęłam rozmowę o ślubie -Masz już suknie?
-Nie jeszcze nic nie mamy oprócz listy gości, daty i drużby -powiedziała Maia i uśmiechnęła się.
-Wybraliście już kogoś kto udzieli wam ślubu? -kontynuowałam przecież mamy mało czasu...
-U wilkołaków przywódca stada udziela ślubu więc będzie to pewnie Luke. -odezwał się Jordan
-Jordan masz garnitur?
-Jeszcze nie...
-więc jutro z Jacem i Alekiem kupicie a ja z Maią i z Clary pójdziemy po suknie. Co nie Clary? -zapytałam się dziewczyny, która właśnie skończyła rozmawiać przez telefon.
-Tak. Wszystko co tylko chcesz tylko jutro bo ja muszę już lecieć -pożegnała się ze wszystkimi i poszła. Zaraz po Clary zniknął też Jace, później Alec z Magnusem gdzieś poszli i zostałam sama z Maią i Jordanem. Odprowadziłam parę i wróciłam do domu przygotować się na imprezę u wampirów...

~Jace~
-Zatrzymasz się wreszcie czy nie? -Złapałem dziewczynę za rękę i odwróciłem w swoją stronę
-Czego chcesz?! -warknęła na mnie
-Chce tylko porozmawiać. Nic więcej
-Ale może ja nie chce
-Clary proszę cię powiedz mi co się dzieje? O co chodzi?
-O nic. A teraz puść mnie!
-Spokojnie. Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko...
-Nie, nie wiem. Nikomu nie mogę ufać całkowicie.
-Mi możesz...
-Nie. Moja matka nie wie o mnie prawie nic. Nienawidzi mnie i zresztą ja też jej nienawidzę. Magnus jest jedyną osobą której ufam całkowicie, chociaż chyba źle zrobiłam...
-Ku**a dziewczyno zależy mu na tobie i martwi się o ciebie!
-Ale to nie znaczy, że może mówić wam o czymś o czym wie tylko on, moja matka i Luke. A zresztą co cię to w ogóle obchodzi?!
-Bo mi też na tobie zależy. Clary ja naprawdę chcę żebyś była szczęśliwa i żebyś mi zaufała...
-Czemu mam zaufać tobie skoro w pełni nie ufam Vanessie i Simonowi, czemu mam komukolwiek zaufać skoro nie wiem czy mogę zaufać samej sobie...
-Jesteś wspaniałą dziewczyną i nie możesz w to wątpić Clary ja tobie ufam powierzył bym tobie własne życie... Ostatnio jak rozmawialiśmy...
-Ostatnio mówiłam ci tyle ile wiedziałam, że mogę ci powiedzieć. Nie wiem czemu od początku czuje, że mogę ci zaufać i dlatego tak wyszło... ale nie wiem czy mogę ufać własnym uczuciom...
-Chodź tu do mnie -powiedziałem i wyciągnąłem ramiona aby przytulić o dziwo wtuliła się we mnie. Po kilku minutach dziewczyna odsunęła się ode mnie i usiadła po turecku na trawie, a.. ja usiadłem obok niej.
-Nie będę teraz naciskał powiesz mi jak będziesz gotowa ok? -dziewczyna pokiwała tylko głową i oparła ją na moim ramieniu. Siedzieliśmy tak kilka minut...
-Pójdźmy kupić coś do jedzenia dla kaczek...
-Wiesz przecież, że
-Tak wiem, że boisz się ich ale proszę patrz takie malutkie i głodne. Proszę. -co miałem zrobić zgodziłem się.
-No dobra dla ciebie wszystko. -uśmiechnęła się do mnie i poszliśmy kupić chleb dla tych małych bestii...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam. Znowu zawaliłam. Ten rozdział jest dłuższy i mam nadzieje, że chociaż trochę spojrzycie na mnie łaskawszym okiem...
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Życzę miłego czytania. I liczę na jakieś komentarze z waszymi opiniami... :*




 

1 komentarz:

  1. Boski rozdział, obyś pisała częściej. Życzę weny i przy okazji zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń