Strony

sobota, 9 grudnia 2017

Rozdział 18

Miłego czytania! 
~Clary~
Jace od naszego pocałunku mnie unika. Dzisiaj wraz z Izabell idą z Jessie na zakupy. Mała rośnie tak szybko, że musimy minimum raz w tygodniu chodzić na zakupy. Dodam, że kupujemy jej wtedy również ubrania za duże.
Skoro miałam chwile dla siebie postanowiłam najpierw coś namalować, a później pójść na długi wyczerpujący trening.
Malowałam wszystko to co czułam.
Ktoś zapukał. Otarłam szybko łzy z policzków i powiedziałam
-Proszę
-To tylko ja. Zapomnieliśmy czapki małej -Wymusiłam uśmiech. Wstałam i podeszłam do szafy. Po chwili wygrzebałam z niej czapke Jessie.
-Proszę.
-Płakałaś
-Nie. Wydaje ci się -skłamałam szybko odwracając się 
-Okej. To ja idę. Dziewczyny na mnie czekają.
-Pamiętajcie żeby kupić wszystko na obiad.. Twoi rodzice dzisiaj przyjeżdżają....
-Pamiętam pamiętam.. -odpowiedział poczym wyszedł.

A ja? Straciłam chęci na malowanie. Przebrałam się po czym poszłam na salę.
Stwierdziłam, że czas najwyższy wrócić do mojego standardowego treningu.
Najpierw rozgrzewka: pięć okrążeń wokół sali, rozciąganie, po czy kolejne kółko.
Następnie rzucanie nożami, ćwiczenia na linie, utrzymywanie równowagi, wykopy, rzucanie strzelanie z łuku...
To ostatnie nie wychodziło mi. Nie mogłam trafić w środek. Ani razu. Cała tarcza była zasłana strzałami oprócz środka....
Odpuściłam na chwile i zajęłam się walką wręcz z manekinem.  
-Myślę, że potrzebujesz przeciwnika...
-Alec.. -odwróciłam się zaskoczona
-Co ten biedak ci zrobił? Co?
-Walczysz czy gadasz? -rzuciłam mu broń
-A kto powiedział, że jedno wyklucza drugie?
-Okej. W takim razie o czym chcesz porozmawiać? -Natarłam na niego.
Odparł atak. Atakowałam dalej. Wykonałam serię ciosów...
-Dobrze ci idzie. -Odpierał każdy z moich ataków. Zmieniłam strategię i pozwoliłam mu zaatakować. -Jak się czujesz? -odparłam atak
-Z czym? -zaatakowałam
-Clary wiesz dobrze o co mi chodzi... -wręcz rzuciłam się na niego
-A jak mam się czuć Alec?! Boli jak cholera!! Ale wiem, że to moja wina... -udało mi się go przewrócić ale szybko się podniósł
-Clary to nie jest twoja wina -teraz to ja leżałam
-Tak a czyja??! To ja odeszłam! To ja sprawiłam, że cierpiał! Zmusiłam was żebyście okłamywali go!! Czemu?! Bo bałam się, że mnie zostawi, że mnie zrani..!! -Odbiłam się od podłogi i stanęłam na równe nogi
-Clary to nie jest twoja wina. Jace nie będzie miał ci tego za złe... Kocha cię... -Przyparł mnie do ściany. Podniosłam wyżej broń i odepchnęłam go nogą. -Zrobiłaś to dla dobra Jessie. A my cię rozumiemy. Gdybym mógł skłamałbym jeszcze raz...
-Alec. Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Jestem wam wdzięczna za wsparcie. Naprawdę. Tylko... -Opuściłam broń. Chłopak zrobił to samo, a ja przytuliłam się do niego. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. -Ja już nie wiem co mam robić. Próbowałam chyba wszystkiego i nic...
-Znajdziemy sposób. Obiecuje ci.
-O tu jesteście... -Blondyn wszedł do sali. O przeszkodziłem wam. Odsunęłam się od szatyna.
-Dziękuję. Za wszystko. -Powiedziałam i spojrzałam się na Jace'a. -Kupiliście wszystko o co was prosiłam?
-Tak... -chłopak podszedł do mnie -tak wszystko wzięliśmy....
Podszedł do mnie i otarł łzy spływające po moich policzkach. Spojrzał na rękę i roztarł moje łzy w palcach. Patrzył się to na mnie to na rękę.. Był zaskoczony??
-Jace? Co się... -Blondyn utkwił we mnie swój wzrok
-Pamiętam... -wyszeptał -Pamiętam wszystko -potrzebowałam chwili aby jego słowa dotarły do mnie. Rzuciłam mu się w objęcia. Rozpłakałam się po raz kolejny tego dnia. Tylko, że tym razem były to łzy szczęścia. 
Staliśmy chwilę wtuleni w siebie. Chłopak odsunął mnie na tyle by mógł na mnie spojrzeć.
-Tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo... 
-Jace ja przepraszam...
-Nie masz za co. To co było jest nie ważne. Liczy się to co jest teraz. Kocham cię Clary...
-Ja ciebie też -powiedziałam szczęśliwa i złączyłam nasze usta w pocałunku pełnym tak skrajnych uczuć: tęsknoty, bólu, szczęścia, miłości...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale naprawdę nie miałam albo czasu albo energii albo weny. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie... 



poniedziałek, 13 listopada 2017

Rozdział 17

Miłego czytania! :D

~Clary~
-Witaj Clarisso! -odwróciłam się w stronę głosu i moim oczom ukazał się Ithuriel. Anioł uśmiechał się do mnie
-Witaj Ithiurielu!
-Chyba czas wrócić na ziemię co?
-To znacz że ja nie umarłam? -zapytałam z nadzieją. Tak bardo chciałabym zobaczyć teraz moja córeczkę i Jace'a..
-Umarłaś jednak możesz wrócić..
-Nie rozumiem. Dlaczego?
-Jesteś tam potrzebna. Wojska Jocelyn rosną w siłę. A zresztą twoi bliscy zrobili to co trzeba abyś wróciła... Do zobaczenia wkrótce.
-Do zobaczenia w... -Nie zdążyłam dokończyć zdania a anioł zniknął.

-Nareszcie budzi się!

-ćśśś.... - z moich ust wydał się przeciągły jęk -nie musisz tak krzyczeć.. -otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to pochylone nade mną postacie.. w jednej chwili wszyscy zaczęli mnie obejmować. Zobaczyłam moja śliczna córeczkę... Nie było tylko jednej osoby
-Gdzie jest Jace? -zapytałam, a wszyscy nagle zamilkli.
-No.. bo.. widzisz... Jace... tak... jakby.. -zaczęła się jąkać Izzy
-No wyduś to wreszcie...
-Jace przywrócił cie do życia po czym zemdlał i ja się obudził to kompletnie od tamtej pory cię nie pamięta
-Co nie zrozumiałam nic oprócz tego że Jace czegoś nie pamięta.. -  dziewczyna powiedziała to w tak zastraszającym tępie.. nie wiedziałam, że można aż tak szybko mówić
-Powiedziałam, że Jace po tym ja cie ożywił zemdlał -tu zrobiła pauze. Teraz każde słowo mówiła aż za wyraźnie. -I stracił wszystkie wspomnienia z tobą. W ogóle cię nie pamięta.

-A Jessie? Czy ją też..
-Nie. Pamięta, że jest jego córką ale nic poza tym. Tylko ciebie zapomniał Clary. -w moich oczach pojawiły się łzy które za wszelką cenęcenęstaralqm się powstrzymać. Wymusiłam uśmiech.
-Może chce się na mnie odegrać za...
-Clary on nigdy by tego nie zrobił za bardzo cie kochał. -przerwał mi Alec
-Widział się z aniołem... -powiedzial Magnus -Wydaje mi się, że to była cena która musiał zapłacić za twoje życie...

-Już dajcie jej spokój! -posłałam tacie uśmiech wdzięczności - Myślę że Clarissa chciałaby spędzić trochę czasu ze swoją córka, która jeszcze trochę nie będzie znowu wyrośnie z ubranek...

-Jak to znowu? -zapytałam zdziwiona. -To ile ja spałam??

-Spałaś tydzień...  -powiedziała Izzy

-Pamiętasz, że twoja ciąża trwała dużo krócej niż normalnie powinna trwać? Jessie dalej rozwija się dużo szybciej niż inne dzieci.

-Dobra chodźcie. Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia. -powiedziała Izabell po czym wszyscy wyszli i zostałam sama z moja śliczna córeczka.

~Jace~
Siedziałem sobie spokojnie w kuchni gdy nagle wszyscy zaczęli do niej wchodzić. I już po moim spokojnym zjedzeniu obiadu...

-Gdzie Jessie? -zapytałem
-Z Clary..
-Nie uważacie, że jest jeszcze za wcześnie żeby ona siedziala sama z małą?
-Słucham?! -krzyknęła Izzy. While wszyscy się nagle oburzeni na łoju słowa. Nie mam pojęcia dlaczego? Uważam, że mam rację, a ja się nigdy nie mylę!

-Chłopczyku to, że straciłeś pamięć nie uprawnia cie do obrażania mojej córki! Nie wiesz co przeszła! I nie masz pojęcia o tym jaka jest silna!! A jeżeli jeszcze raz usłyszę...
-Valentine uspokój się Jace nie miał nic złego na myśli -Maryse położyła dłoń na ramieniu Valentina. Gdyby nue jej interwencja prawdopodobnie rzucił by się na mnie...
Wyszedłem z kuchni nie odzywając się ani słowem. Skierowałem się w stronę swojego pokoju. Mijając sale  w której leżała Clarissa? Tak chyba tam miała na imię matka mojej córki. Jak w ogóle do tego doszło...?? Przecież ona nie jest w moim typie...

Stanąłem w progu i przyglądałem się jak rudowłosa bawi się z małą, podczas gdy jej posiłek stygnie.
Miłość z jaką patrzyła na naszą córkę uświadomiła mi, że się pomyliłem co do niej... Wielki Jace Herondale pomylił się. Możecie to sobie zapisać... oczywiście nie przyznam się do tego.

-Jak chcesz zajmę się mała żebyś ty mogła sobie spokojnie zjeść -powiedziałem na co gwałtownie podniosła głowę. W jej oczach widać było mieszaninę uczuć.. Nie wiem jakim cudem potrafię dojrzeć takie rzeczy.

-Nie nie trzeba. W sumie to nawet nie jestem głodna.

-Długo byłaś nieprzytomna powinnaś coś zjeść -upierałem się -Nie będziesz miała pokarmu dla małej..

-Ehh.. Nie odpuścisz co? Zresztą nigdy nie odpuszczasz. -uśmiechnęła się blado. Odwzajemnilem uśmiech.

-Tu masz rację. Zupy nie polecam nie wyszła Izabell. Ale o dziwo reszta jest smaczna. Nie wiem jak ona nauczyła się gotować tak ze jest to jadalne...

-Ja ją nauczyłam. Nie było to częścią mojego planu ale dobrze się stało. Prawdopodobieństwo śmierci podczas jedzenia spadło..

-Tak to prawda demony były mniej groźne niż kuchnia Izzy

-W sumie, że też nikt nie wpadł na to aby nakarmić je jedzeniem przygotowanym przez Izabell... Wygrana be z większego wysiłku..

Żartowaliśmy i śmieliśmy się przez kilka minut. Było miło jednak w obecności dziewczyny czułem pewien dyskomfort..

Zapadła chwila ciszy

-Jace? Ty naprawdę nic nie pamietasz?  -zapytała cicho

-Przykro mi ale nie... Nic nie pamiętam nawet miałem problem z twoim imieniem..

-Miałam nadzieję, że jednak chcesz się na mnie odegrać za to, że odeszłam... Może gdybym tego nie zrobiła ty byś nadal mnie pamiętał? Może... czy mogłabym cie pocałować? Może.. -wow zaskoczyła mnie ta propozycja

-Dob...

Nie skończyłem słowa gdy dziewczyna wpiła się w moje usta. Pocałunek był delikatny jednak pełen uczuć.. z jej strony..
Po chwili odsunęła się ode mnie

-Iii..? -zapytała z nadzieją

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto kolejny rozdział. Czekam na wasze komentarze.
Do następnego ;)

wtorek, 7 listopada 2017

Rozdział 16

 Rozdział dedykowany dla Demonica Edomu  😘

Miłego czytania!

~Jace~
Siedziałem otępiały... Magnus wszystko nam opowiedział... w dodatku te listy... Clary nie żyje... Clary nie żyje Clary nie... Clary... Clary... Clary

-JACE!! SŁYSZYSZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ??!!! - wrzasnął mi do ucha Alec
-Co? Nie musisz się tak wydzierać, przecież nie jestem głuchy..
-Mowie do ciebie juz od 5 minut a ty nic!!
-Przepraszam. Co mówiłeś?
- Mówie, że jest szansa uratowania Clary -Zerwałem się z miejsca
-Jak?! -powiedziałem ciągnąć za sobą szatyna
-Pamiętasz tą rune którą Clary ożywiła Valentaina? Co gdybyś ty narysował taka rune Clary... -wpadliśmy do pokoju, w którym leżała rudowłosa... Izzy trzymała Jassie na rękach Magnus stał twarzą do okna a Valentain ściągał koszule i nagle...
światło zgasło...
zobaczyłem ciemność...
I tak samo jak nagle nie było nic tak teraz znajdowalem się w białej przestrzeni... dosłownie nie było nic oprócz bieli i złotej skrzydlatej postaci...
-Witaj Jonathanie. Nazywam się Ithuriel. Wiem że chcesz przywrócić życie swojej ukochanej ale to nie będzie takie proste... Jeżeli chcesz to zrobić musisz pamiętać że nie ma nic za darmo.
-Wiem. I jestem gotów ponieść każda cenę. Co mam zrobić?
-Podaruje ci rune. Naucz się jej i stwórz na ciele Clarissy.
-Co chcesz w zamian?
-W zamian stracisz wszystkie wspomnienia o Clarissie... Jednak masz możliwość odzyskania ich...
-Jak?
-Wystarczy ze wybierzesz moment w którym ja odzyskasz..
-Nie rozumiem..
-Badziesz musiał zobaczyć sytuacje która teraz wybierzesz...
-A co z Jessie? Czy ją też zapomnę?
-Będziesz pamiętał że to twoja córka jeśli o to chodzi. Więc jak
-Łzy Clary...
-Dobrze. Oto runa zapamiętaj ją dobrze. Do zobaczenia wkrótce. -uśmiechnął się i znikł.

Obudziłem się. Wszyscy stali nade mną.
-Jace nic ci nie jest? -zapytała Izzy
-wszystko w porządku. -odpowiedziałem podnosząc się.
-Zaczynamy.
Podszedłem do dziewczyny i odpisałem jej delikatnie bluzkę. Tuż pod klatka piersiową przyłożyłem stelle i stworzyłem rune. W ostatniej chwili pocałowałem rudowłosa w usta
-Niedługo się spotkamy -powiedziałem po czym po raz kolejny tego dnia straciłem przytomność...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu jestem z nowym rozdziałem. Tak średnio mi się podoba... No ale cóż ocenę zostawiam wam.

czwartek, 26 października 2017

Jedno małe pytanko...

Chciałam się tylko zapytać czy ktoś cżyta to opowiadanie i czy mam wstawiać kolejne rozdziały?

Przez jakiś czas rozdziały będą pojawiać się częściej. Jeden mam już gotowy do wstawienia jednak decyzja należy do was (o il jest ty jeszcze ktoś).
Czekam na wasze opinie... ;)

piątek, 7 lipca 2017

Rozdział 15

~Clary~

Magnus potwierdził to iż jestem w ciąży. Jednak nie popierał mojej decyzji co do ucieczki i ukrycia się na jakiś czas.

-pomogę ci tylko dlatego, że jesteśmy jak rodzina. Mam nadzieje, że jesteś pewna swojej decyzji. Tak czy tak będziesz musiała wrócić. Sama dziecka nie obronisz a dobrze wiesz, że Jocelyn będzie na nie polować jak tylko sie o nim dowie...

-Magnus proszę cię... musze pobyć sama przemyśleć wszystko... Błagam obiecaj, że nikomu nie powiesz gdzie jestem i dlaczego. Izabell może się domyślać, wie, że jestem w ciąży musisz z nią porozmawiać żeby nie wygasła nic Jasowi...

-Obiecuje nic im nie powiem i porozmawiam z Izabell..

-W takim razie do zobaczenia

-Do zobaczenia Clary -powiedział czarownik i po chwili znalazłam się w miejscu docelowym. Był to niewielki magiczny domek który oprócz tego że można nim było przemieszczać się z miejsca w miejsce mógł jeszcze powiększać się lub zmniejszać w zależności od liczby osób mieszkających w nim.

Wypakowałam wszystkie rzeczy, zrobiłam sobie jajecznice, wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Sen przyszedł szybko.

~Jace~
Clary zniknęła nikt nic nie wie, magia Magnusa nie działa a ja też jestem bezsilny... Kocham Clary i martwię się o nią... Co jeżeli coś jej się stało?! Albo Jocelyn ją porwała?! Co jeśli ona... Jace przestań nie możesz tak myśleć!! Clary jest silna i sobie poradzi!!

-Jace? -do pokoju wsuneła się głowa Aleca -Mogę wejść?

-Jasne

-Przeniosłem ci jedzenie...

-Nie chce jeść

-Musisz mieć siły żeby szukać Clary. Nie chciałaby żebyś chodził głodny... -tylko ja wcale nie chodziłem głodny po prostu nie byłem głodny.. nie mogłem jeść kiedy wiedziałem że jej może dziać się teraz krzywda...
-Jace?

-okej -ugryzłem kawałek grzanki -zadowolony?

-Nie. Masz zjeść wszystko!

Niechętnie zacząłem jeść może Alec ma trochę racji...

-Alec? A co jeśli jej coś się stało? - zapytałem po dłuższej chwili

-Znasz Clary lepiej niż ja, a ja nawet wiem ze poradzi sobie...
Zresztą Magnus zdecydowanie odrzucił jakiekolwiek porwanie, atak Jocelyn też...

-Wiesz myślę że on i Izabell coś ukrywają... są zbyt spokojni i pewni...

-Wydaje ci się.. Co by mieli wiedzieć, że Clary się gdzieś ukrywa??

-Co powiedziałeś??

-Nic co ma znaczenie. Powiedziałem to hipotetycznie.

-Alec jeśli coś wiesz to...

-To co? Jeżeli bym coś wiedział a wiem tyle co ty to są sposoby które zmusiły by mnie do milczenia...

-Przepraszam...

-Ni szkodzi. Rozumiem Cię. Ale to nie powód żeby obarcza nas wina czy wyzywać się na nas tym nic nie wskórasz...

~~~

~Cary~
Ukrywam się już cztery miesiące. Zmieniam miejsce pobytu co dwa trzy dni. Ciąża u pół aniołów trwa znacznie szybciej niż u nocnych łowców czy ludzi. Magnus twierdzi, że już niedługo urodze. Tęsknię za Jacem... Czuje się coraz gorzej psychicznie i fizycznie...

-Clary!?

-Tutaj! - Magnus odwiedza mnie codziennie aby mnie zbadać i dotrzymać chociaż trochę towarzystwa...

-Jak się czujesz? -zapytał wchodząc do pokoju

-Źle... -Nagle fala przeszywajacego bólu przeszła moje ciało -Magnus.. chyba... się zaczęło.. -wysyczalam przez zaciśnięte zęby

~Magnus~
Clary dzielnie znosiła kolejne skurcze... Poród był długi i męczący... kiedy dziewczyna zaczęła słabnąć nie potrafiłem nic zrobić...

-Powiedzcie wszystko Jasowi i tacie... -powiedziała z dużym trudem -czy byłaby... czy byłaby możliwość... rozmowy z nimi??

-Dla ciebie wszystko -powiedziałem... wiedziałem o co chodziło.. chciała się pożegnać, przekazać zadanie ochrony dziecka...

Przestałem pomagać na chwile rudowłosej i wysłałem ognista wiadomość do Izabell i Aleca...
Dziewczyna słabła z każdą chwilą jednak ostatnimi siłami urodziła śliczna córeczkę...
Stworzyłem bramę i po chwili do pokoju weszło kilkoro nocnych łowców...



********************************************
Cześć. Czołem. Oto nowy rozdział. Przepraszam że tak długo nic nie dodawałam. Mam nadzieje, że wam się spodobał. ;)

wtorek, 18 kwietnia 2017

Rozdział 14

~Clary~
Od tygodnia nie mam koszmarów i wszystko zaczyna się powoli układać. Wiem, że spokój nie potrwa długo i Jocelyn w końcu któregoś dnia zaatakuje. Z Jasem układa mi się coraz lepiej, Izzy z Jonathanem też są  na dobrej drodze do bycia w związku, Alec wyprowadził się do Magnusa... Jak zawsze mamy dużo zgłoszeń, raz w tygodniu występuje z chłopakami...
-O tu jesteś! A ja cię wszędzie szukam
-Przepraszam Isabelle zamyśliłam się
-Czyżbyś myślała o pewnym blondynie? -zapytała znacząco poruszając brwiami
-Też. Ale bardziej nad tym, że niepokoi mnie ten pozorny spokój... Zero śladu działalności Jocelyn, musimy ją znaleźć.
-Wiem.. Znajdziemy ją wkrótce.. A teraz chodź bo musze sobie kupić sukienkę na randkę z Jonem.. Mam tylko nadzieję, że nie dostane okresu...
-Czekaj... Co powiedziałaś?
-Clary o co ci chodzi. Jesteśmy z Jonathanem już dorośli zresztą ty z Jasem...
-Nie o to chodzi.. -zniecierpliwiona machnęłam ręką -Spóźnia mi się okres
-Ile?
-Nie wiem powinnam dostać minimum tydzień temu
-Zajdziemy po drodze do apteki
-Izzy a co jeśli jestem w ciąży. Tylko nie teraz. Nie mogę w tym wieku i w takiej sytuacji mieć dziecka
-Clary spokojnie.. Chodź


~Isabelle~
W drodze do galerii zaszłyśmy do apteki po test ciążowy. Clary była strasznie zdenerwowana, rozumiem ją też nie chciałabym zajść w ciąże wiedząc, że w każdej chwili może wybuchnąć wojna.
-Najpierw znajdźmy dla ciebie sukienkę.. okej? -zaproponowała rudowłosa
-Jasne
Chodziłyśmy od sklepu do sklepu jednak dopiero w którymś z kolei i po jakiś dwóch godzinach szukania znalazłam idealną sukienkę.
-Chodź -pociągnęłam dziewczynę za rękę w stronę toalet -Ja tu na ciebie zaczekam. Razem sprawdzimy.
-okej -powiedziała głosem wypranym z emocji
Po pięciu minutach wyszła z testem w ręku.
-Pokaż sprawdzimy. -Spojrzałam na przedmiot znajdujący się w zaciśniętej dłoni Clary, dziewczyna również w końcu spojrzała na test.. Nie mogłam dalej uwierzyć, że będę ciocią...
-Clary jak się z tym czujesz? -zapytałam ostrożnie
-Jest okej. -spojrzała mi w oczy w których widziałam, że podjęła jakąś ważną decyzje -Ale wracajmy już do Instytut
Przez całą drogę rozmawiałyśmy jak Clary przekaże ta wiadomość Jasowi
-Trzymaj za mnie kciuki -powiedziała po czym poszła szukać blondyna.

~Clary~
Szłam właśnie do pokoju mojego chłopaka, żeby mu powiedzieć o tym, że jestem w ciąży...
Usłyszałam głosy dobiegające z pokoju Aleca i zapukałam do drzwi i nie czekając na zaproszenie weszłam. Chłopcy przerwali na chwilę rozmowę
-O cześć -powiedział Alec
-Cześć Isabelle już się szykuje? -Zapytał się mój brat
-Witaj piękna -powiedział blondyn. Podeszłam do niego dałam mu buziaka w policzek i usiadłam obok niego
-Hej wszystkim. O czym rozmawiacie? -zapytałam -A i tak Izzy poszła wziąć prysznic 
-O tym, że Jace nie chce mieć dzieci -powiedział Jon a ja poczułam jakby mnie ktoś spoliczkował, moje ciało nagle całe zesztywniało
-Ale tylko przez jakieś pięć najbliższych lat -Objął mnie -Ej co jest jesteś cała spięta
-Nic. Jestem tylko zmęczona. Pójdę zobaczę jak radzi sobie Izzy i się położę. 
Gdy wychodziłam przypomniało mi się jeszcze coś
-A Jonathan Isabelle mówiła, żebyś na pewno ubrał się elegancko bo inaczej was nie wpuszczą.....

~Jace~
-Clary? Śpisz? -wszedłem cicho do pokoju rudowłosej. W pokoju panowała zupełna cisza. Zapaliłem światło i zamarłem.... Pokój wyglądał jakby nikt nigdy tu nie był... Gdzie są rzeczy mojej dziewczyny i co najważniejsze Gdzie jest moja Clary??!!

sobota, 18 marca 2017

Rozdział 13

~Clary~
Właśnie rysowałam, gdy do mojego pokoju wpadła uradowana Isabell
-Coś się stało -zapytałam znad bloczku kartek
-Rozmawiałaś z nim? -zapytała wprost jednak ja pomimo tego iż bardzo dobrze wiedziałam o kogo jej chodzi zapytałam się. ..
-Z kim?
-Z Jacem oczywiście -usadowiła się obok mnie na materacu
-Nie dopiero dzisiaj miałam to zrobić  -skłamałam. Wiem ze nie powinnam ale miałam w tym swój cel
-Cóż myślałam że tak. Cały chodzi w skowronkach -powiedziała zbita z tropu i jakby zawiedziona?
-Wow szybko się pocieszył... -Co ja mam powiedzieć?? Z jednej strony mogłam powiedzieć prawdę ale z drugiej będzie mi na rękę jeżeli przez jakiś czas będzie zajęta swataniem mnie i Jace'a
-Clary on cię kocha do szaleństwa!! Na pewno nie ma nikogo na boku ani nikim się nie pociesza!! -była tego taka pewna że musiałam się uśmiechnąć.
-A co tam u ciebie i Jonathana? -zapytałam zmieniając temat, jeżeli dalej będziemy rozmawiać o mnie Jasie to wygasa jej wszystko. Izzy zrobiła się cała czerwona na twarzy
-Nie wiem o czym mówisz
-Jeżeli nie wiedzialabym ten rumieńców wydały cie
-Ja nie wiem nawet czy mu się podobam
-Patrzy się za każdym razem na ciebie jak na 8 cud świata
-Nie zmieniaj tematu rozmawialiśmy o tobie i... - w tym momencie cie przeszedł mi sms. Zerknelam na ekran... 

 Od Jace
Spotkamy się dzisiaj? Tęsknie już za Tobą.
Uśmiechnęłam się mimowolnie do telefonu i szybko odpisałam.
Do Jace
Jasne już nie mogę się doczekać. Też tęsknie :)



-Kto to? -zapytała się Izzy
-Calum z chłopcami chcą się dzisiaj spotkać. -Skłamałam nie chciałam okłamywać Izzy ale póki co nikt nie może dowiedzieć się, że jesteśmy z Jacem razem.


Od Jace
Będę na ciebie czekał w ogrodzie obok fontanny za pół godziny :D
Do Jace
Będę punktualnie
Wstałam z łóżka aby się przebrać, Isabelle przyglądała mi się uważnie jakby wiedziała, że ją okłamuje. Kiedyś by to po mnie spłynęło ale teraz czuje się niezręcznie. Założyłam czarne jeansy i koszule w czerwono-czarną kratę. Przeczesałam włosy i poprawiłam makijaż pod czujnym okiem Izzy. Założyłam do tego moje ukochane czarne trampki..
Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku nocnym, miałam jeszcze dwadzieścia minut.
-Mam jeszcze chwile -uśmiechnęłam się do brunetki. -Izzy mogę cię o coś poprosić?
-Zawsze
-Czy......
~Jace~
Czekałem na Clary przy fontannie, wszystko było już przygotowane. Stałem oparty o krawędź fontanny gdy usłyszałem chrząkniecie. Znajoma dłoń spoczęła na moim ramieniu.
-Jace? -Odwróciłem się. Przede mną stała Clary.. -Wszystko w porządku?
-W jak najlepszym. -Uśmiechnąłem się do niej -Przepraszam zamyśliłem się. Długo tu stoisz?
-Stosunkowo krótko -również się do mnie uśmiechnęła po czym pocałowała mnie w policzek -Przejdziemy się czy będziemy tak tu stać? -zapytała -Troszkę okłamałam Isabelle i nie chciałabym żeby to się wydało tak szybko -złapałem ją za rękę
-Chodźmy. Mam dla ciebie niespodziankę



~Clary~
Czas spędzony z Jasem był najlepszym co mnie dzisiaj spotkało. Siedzieliśmy na kocu rozmawiając i jedząc smakołyki które przygotował. Niespodzianka zdecydowanie mu się udała.
Teraz leże i próbuje zasnąć... Jednak gdy mi się to udaje...

Po raz kolejny jestem przykuta do ściany. Znowu spotykam zakapturzoną postać o dziwnie znajomym głosie. Tak samo jak poprzednimi razy znajduję się w ciemnych lochach.
-Witaj ponownie Clarisso
-Czego ode mnie chcesz?
-Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia -przejeżdża dłonią po mojej twarzy na co wzdrygam się z obrzydzenia
-Po pierwsze nie dotykaj mnie -warknęłam -Po drugie nie będę wchodziła  z tobą w żadne układy -splunęłam na niego
-Przegięłaś szmato! I tak będziesz moja! Już niedługo się spotkamy na javie w tedy będziesz moja i tylko moja!
-Pamiętaj, że w prawdziwym życiu nie będę przykuta do ściany... A w tedy to ty pożałujesz, że zadarłeś ze mną!! -warknęłam. Mężczyzna wziął ten sam skalpel co zawsze i przyłożył mi go do twarzy
-Dzisiaj cię oszczędzę. Ale tylko dlatego, że moja przyszła żona nie może mieć całego ciała pokrytego bliznami -Roześmiałam się 
-Prędzej umrę niż za ciebie wyjdę za mąż
-Do tego też dojdziemy. Spokojnie. Do zobaczenia kochanie
-Nie masz prawa mnie....

Zerwałam się ze snu cała spocona. Spojrzałam na zegarek. Jest 2:27 ale wiem, że już nie zasnę. Wstaje, zakładam cos wygodnego i idę do sali treningowej przy okazji zahaczając o kuchnie, z której biorę dużą butelkę wody.
Najpierw zaczynam od krótkiej rozgrzewki, później przechodzę do rzucania sztyletami, strzelania z łuku, kilka ćwiczeń na wysokości, walka z manekinami, rozciąganie się i zaczynam cały proces od początku...

***
Nie wiem ile mija czasu, jednak nie mogę przestać ćwiczyć. To mnie odpręża. Po raz kolejny rzucam sztyletami...
-Nie możesz spać -odwracam się w stronę drzwi i odruchowo rzucam sztyletem, który wbija się w drzwi..
-Przepraszam -mówię -Zaskoczyłeś mnie
-Nie szkodzi. Na szczęście nie trafiłaś i nie będę chodził z pokiereszowaną twarzą -mówi po czym uśmiecha się -Długo już tu jesteś?
-Przepraszam. Taki odruch -uśmiecham się nie pewnie -Parę godzin? Która jest? -chłopak odwzajemnia uśmiech i podchodzi do mnie
-Jest parę minut po szóstej -spoważniał -Coś się stało? O tej porze siostrzyczko powinnaś jeszcze spać albo dopiero wstawać -zaśmiałam się gorzko
-Nie. Tylko nie mogłam  spać. Tak na prawdę to zazwyczaj wstawałam o piątej i dopiero w instytucie się troszkę rozleniwiłam
-Chodź zjemy coś -wyciągnął do mnie rękę którą ujęłam pewnie i pozwoliłam pociągnąć się w stronę kuchni.
-Ale ty gotujesz.
-Dobra.
-Mam nadzieję, że dobrze gotujesz bo jestem strasznie głodna
-Spokojnie nie otruje cię a to chyba najważniejsze -zażartował
-No ja myślę, że mnie nie otrujesz. Przecież jestem twoją najukochańszą siostrą
-Bo jedyną


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~
Miłego czytania, zapraszam do komentowania i do następnego;)


niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 12

~Jace~
-Clary? -Złapałem rudowłosą za nadgarstek -Możemy porozmawiać?
-Rozmawiamy...
-Na osobności. Proszę..
-Dobrze... -powiedziała niepewnie. -Chodźmy gdzieś więc. 
-Co proponujesz? -zapytałem 
-Ty zapraszasz ty wybierasz lokal. -Nasza rozmowa stała się zupełnie beztroska jakbyśmy nie mieli przeprowadzić jednej z najcięższych rozmów w życiu. -Co powiesz na kawę?
-Niech będzie. 

Weszliśmy do jednej z najlepszych kawiarni w mieście. Zajęliśmy miejsca przy jednym z odosobniony stolików. Po chwili podeszła do nas kelnerka. 
-Co mogę podać? 
-Ja poproszę duża latte. -powiedziałem 
-A ja duże mocne espresso 
- Coś jeszcze?
-Lody dwie gałki śmietankowy i dwie cytrynowych -Clary uśmiechnęła się do kelnerki i odłożył menu
-Ja poproszę sernik z lodami czekoladowym -powiedziałem patrząc na rudowłosa bawiąc się kosmyk em włosów. Ciekawe czy jest świadoma, że to robi? 
-Spodobałeś się jej
-Ja? Komu?
-Tej kelnerce. Nie widziałeś jak się do ciebie silnika? -prychnęła moja towarzyszka
-Wolałbym żeby ktoś inny slinil się na mój widok. 
-Tak? Możesz mieć każda a... 
-Ale -przerwałem jej -Chce tylko Ciebie! -powiedziałem lekko podnosząc głos i akcentuje ostatnie słowo. Dziewczyna zarumienila się.. Jaka ona jest piękna 
-Jace ja nie wiem czy ja potrafię kochać... Ale...
-Proszę daj mi szansę -przerwałem jej 
-Ale chciałabym spróbować  -Zerwałam się z miejsca, wziąłem dziewczynę w ramiona i obkrecilem się z nią kilka razy. Zaśmiała się i zarzuciła mi ręce na szyje
-Clary. Moja Clary. -wyszeptał jej w szyję - chciałem to powiedzieć juz od dłuższego czasu. Nie wiem jak to zrobiłaś ale zmieniłaś mnie w tak krótkim czasie. Zakochałem się w tobie i zrobię dla ciebie wszystko
-Nie wiem czy nie jest zawczesnie na takie wyznania ale... ale  myślę że też się w tobie zakochałam Jace i wiem ze dzięki tobie zaczynam wierzyć że miłość potrafi uczynić nas mocniejszym ze jest czymś pięknym a nie niszczycielskim...  Ja jeszcze chciałam cię przeprosić za moje zachowanie -powiedziała niepewnie
-Nie masz za co mnie przepraszać ja też byłem winny
-Ale... - nie dałem jej dokończyć bo zamknąłem jej usta pocałunkiem który odwzajemniła. Oderwał ism się od siebie i lekko spędzenia ale szczęśliwi zajelismy swoje miejsca. Po kilku minutach kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. 

Gdy wróciliśmy do Instytutu było już późno. 
-Dobranoc Jace -powiedziała rudowłosa i cmoknela mnie w policzek 
-Dobranoc piękna 




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Oto kolejny rozdział. Przepraszam ze krótki.  Mam jednak nadzieję że wam się spodoba. Życzę miłego czytania i mam nadzieje ze wyrazić swoją opinię w komentarzach.

sobota, 4 lutego 2017

Rozdział 11 cd.

~Alec~
-Alec co ja mam zrobić? -zapytał się blondyn
-Porozmawiaj z nią...
-Pff Alec ona nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Co jeśli...
-Co jeśli co?? Nie możesz tego wiedzieć. Ale wiesz co ja wiem?? -pokręcił głową -Wiem ze ty kochasz ja a ona ciebie. Tylko zachowuje jak gowniarze. Dzieci w przedszkolu lepiej by się zachowały i rozegrały ta cała sytuacje...
-Clary mnie kocha?
-Myślałem że widzisz kiedy podobasz się komuś... chociaż nie... Jak mi się podobałeś to tez tego nie widziałeś ale...
-Chwila... Czekaj... PODOBAŁEM CI SIĘ??!!!
-Jace... uspokoj się już mi przeszło i wiedziałem ze to nigdy by się nie udało jesteśmy braćmi i najlepszymi przyjaciółmi
-Dalej nie dociera do mnie ze gdy ja naprzyklad trenowałem ty wyobrażałem sobie że....
-Błagam nie kończ... -czułem się cholernie niezrecznie ale na szczęście uratowalo mnie pukanie do drzwi -Proszę
Drzwi się otworzyły i do mojego pokoju weszła
-Izzy nawet nie wiesz jak ja cie kocham!! -Krzyknąłem niemal rzucając się na nią aby ja przytulic ze uratowała mnie od kontynuowania tej rzenujacej rozmowy.
-Brałeś coś? -zapytała patrząc się na mnie jak na kompletnego debila i odsuwajac się ode mnie -Maryse kazala zawolac was na kolacje. -powiedziała poczym nie czekając na nas odwróciła się i poszła w stronę jadalni. Po chwili szliśmy z Jacem równo z nią.
-Już wrócili? -zapytałem
-Mama przywiozła Maksa
-Na długo zostają?
-Maks zostanie przez jakiś czas pod naszą opieka a mama wraca pojutrze do Idrisu...
-Izzy? -zapytał niepewnie Jace
-Co chcesz?
-Rozmawiałas z Clary?
-Nawet jeśli to i tak... -nie dane było jej dokończyć bo blondyn jej przerwał
-Chce tylko wiedzieć czy opowiedziała ci wszystko?
-Tak. -przerzucila włosy do tylu- Jeśli już musisz wiedzieć to tak.
-Aaaa.. I już wszystko jasne..
-Co? O co ci chodzi? - kompletnie nic z tego nie rozumiałem.
-To dlatego twoja siostra patrzy się mnie jak na debila i wiem ze tak patrzy się na mnie prawie zawsze ake teraz jakbym był jeszcze większym debilem ale jednocześnie mniejszym i mogę się założyć ze teraz właśnie coś knuje jak by tu zeswatac...
-Kto kogo będzie swatał -wtrącił się cienki dziecięcy głos mojego młodszego braciszka
-Maks! - krzyknelismy z Jacem razem radośnie.. Przytuliliśmy młodego na powitanie jakby to Jace powiedział "po męsku"
-Kto kogo chce zeswatac? -ponownie pytanie
-Twoja siostra Jace'a -odpowiedziałem
-Z kim?
-Przekonasz sis niedługo
-A wiesz co?
-Nie ale mam nadzieje ze zaraz mi powiesz...
-Mam dziewczynę
-Tak? Żartujesz? A przestawisz mi ją
-Jasne zrobię to nawet zaraz
Weszliśmy do jadalni w której Maryse z Clary kończyły podawać do stołu. Maks podbiegł do rudowłosej która uśmiechając się do niego pozwoliła przyciągnąć się do nas
-Alec poznaj Clary moja dziewczynę -Dziewczyna roześmiała się i dała buziaka w policzek dla mojego brata
-No pewnie taki chłopak jak ty to skarb -powiedziała do niego
-Nie jest dla ciebie za stara -zapytał się Jace. Czyżby był zazdrosny o małego Maksa
-Nie!! - krzyknął uradowany i niezrazony chłopiec. Clary spojrzała się tyko na niego z dezaprobata
-Kurcze Jace -krzyknął em udając przerażone - Maks odbił ci dziewczynę!! A nie zna jej nawet dnia a ty znasz ja juz tyle czasu i nic...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ 
Przepraszam za błędy i pomimo nich życzę miłego czytania. Mam nadzieje ze wam się spodoba.



wtorek, 17 stycznia 2017

Rozdział 11

~Clary~
Budzę się wtulona w czyjąś klatkę piersiową. Gdy resztki snu schodzą mi z powiek ktoś ogarnia mi kosmyk włosów z policzka za ucho.
-Widzę, że już się obudziłaś. -słyszę aż nazbyt znajomy głos. Zrywa się do pozycji siedzącej...
-Co... Czemu... Kurwa co jest grane czemu ja spałam z tobą w jednym łóżku czemu jesteśmy nadzy Jacek o co chodzi??? -mowie to wszystko na jednym oddechu. Nagle wspomnienia z wczorajszej nocy wracają... Pocałunki śpiewanie z Jacek i wiele wiele więcej to wszystko jest mile memu sercu... kurwa Clary nie masz prawa tak myśleć! Pamiętasz...
-Kochać to niszczyc a być kochanym to zostać zniszczonym
-Co?
-Nic musze iść
-Możemy chociaż porozmawiać...
-O czym?? -zadaje głupie pytanie chociaż wiem dokładnie o co mu chodzi
-Dobrze wiesz. Nie udawaj głupiej Clary. Oboje wiemy, że dla obojga z nas to coś znaczyło...
-A może właśnie się mylisz -przerywam mu -Może dla mnie to nic nie znaczyło?
-Dobrze. A znaczyło to coś dla ciebie?
-Nie. -odpowiedz jest za szybka żeby mogła być prawdziwa, nawet nie patrzę mu w oczy, a kłamstwo boli, boli tak jak jeszcze żadne kłamstwo mnie nie bolało. Wiem ze blondyn wyczuł, że kłamie.
-Spójrz mi w oczy i powiedz ze to dla ciebie nic nie znaczyło. -powiedział niemal, że blagalnie
-Powiedziałam juz ze to dla mnie nic nie znaczyło! Czy to tak trudno zrozumieć? ! Niepowtarzalny Jacek Herondale dostał kosza od dziewczyny. Za bawiła się nim i rzuciła tak jak on postępował z wieloma innymi dziewczynami! -nawet nie wiem kiedy podniosłam glos- Zadowolony?! -sycze
-A więc o to chodzi. Boisz się ze będziesz jedna z wielu?
-Nie -owinięta w kołdrę zbieram i zakładam swoje ubrania które porozrzucane są po całym pokoju chłopaka
-Clary proszę cię wysłuchaj mnie
-Nie ma takiej potrzeby. A zresztą spieszę się.
-Clary zależy mi na tobie. Wierz mi lub nie ale.. kurwa! Jesteś pierwsza dziewczyna której to mówię. Clarissa Morgenstern kocham cie! -wow tego się nie spodziewałam... na tę słowa moje serce ścisłego się z bólu.. może powinnam mu zaufać może powinnam... chłopak wpatrywał się we mnie oczekując jakiejś reakcji z mojej strony jednak ja woatrywalam się w niego oniemiała.. co ja mam zrobić... powinnaś to zakończyć! Miłość wszystko niszczy!
-Jace ja.. ja nie mogę - dalej owinięta w pościel chłopaka uciekam do siebie do pokoju.. zatrzasowszy za sobą drzwi, przekrecilam klucz i zsunelam się po ścianie tuż obok drzwi aby się skulic i schować twarz w dłoniach... Uczucie beznadziejnosci rozlewa się po moim ciele. Nawet nie wiem kiedy pierwsze łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie wiem jak długo tak siedziałam w końcu jednak wzięłam się w garść owinełam z kołdry wzięłam częstą bieliznę i wzięłam długi prysznic. Woda rozluźnia moje mięśnie. Wytarla się i ubrała.  Rozczesalam włosy i związałam je w kucyk. Rzęsy lekko pociągnęła tuszem. Podeszłam do szafy i wyjęła czarny top który od razu nałożyłam, do tego czarne leginsy i czarne trampki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo jestem głodna.  Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 12:25. Udałam się do jadalni na szybkie spóźnione śniadanie...
-Nareszcie wyszłaś!- wrzasnął uradowany Izz - walił do ciebie a ty nawet się nie odzywalas
-Brałam prysznic
-Godzinę?
-To był długi prysznic.
-Clary napewno wszystko okej
-Jasne. Wpadłam tylko na szybkie śniadanie i idę na zakupy... do księgarni -dodałam szybko widząc minę czarnowłosej
-I tak pójdę z tobą
-Jak dla mnie bomba -uśmiechnęła się.  Usmazylam sobie szybko jajecznice i zrobiłam kawę. Po zpozytym śniadaniu poszłam po torebke do której wrzuciłam telefon i portfel. Wzięłam jeszcze skajke i byłam gotowa.
-Izzy już -zapukał do pokoju dziewczyny i weszlam
-Czekaj tylko znajdę buty... -powiedziała i wychylila się z zza łóżka aby po chwili być pod nim - Mam! -Zawołała uradowany wygrzebujac się z pod łóżka i wsuwajac na nogi czarne szpilki. Poprawila się jeszcze zerknąć w lustro i moglysmy juz wyjść.

Po udanych zakupach poszlysmy na kawę do Java Jones. Młoda Lightwood bacznie mi się przyglądała...
-Mam coś na twarzy czy jak? -zapytałam zirytowana
-Nie tylko... -zaczęła niepewnie
-Isabel o co chodzi?
-Co jest między tobą a Jacem? -zaskoczyla mnie tym pytaniem.
-Nic... -odpowiedział wahając się ufalam Izzy jednak...
-Poranne krzyki i zachowanie Jace i twoje związane o czym innym...
-I co ja mam ci powiedzieć? - zapytałam zrezygnowana
-Prawdę - Tak więc opowiedziałam jej o wszystkim....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O to nowy rozdział. Przepraszam za błędy i za nieobecność.