Strony

sobota, 9 grudnia 2017

Rozdział 18

Miłego czytania! 
~Clary~
Jace od naszego pocałunku mnie unika. Dzisiaj wraz z Izabell idą z Jessie na zakupy. Mała rośnie tak szybko, że musimy minimum raz w tygodniu chodzić na zakupy. Dodam, że kupujemy jej wtedy również ubrania za duże.
Skoro miałam chwile dla siebie postanowiłam najpierw coś namalować, a później pójść na długi wyczerpujący trening.
Malowałam wszystko to co czułam.
Ktoś zapukał. Otarłam szybko łzy z policzków i powiedziałam
-Proszę
-To tylko ja. Zapomnieliśmy czapki małej -Wymusiłam uśmiech. Wstałam i podeszłam do szafy. Po chwili wygrzebałam z niej czapke Jessie.
-Proszę.
-Płakałaś
-Nie. Wydaje ci się -skłamałam szybko odwracając się 
-Okej. To ja idę. Dziewczyny na mnie czekają.
-Pamiętajcie żeby kupić wszystko na obiad.. Twoi rodzice dzisiaj przyjeżdżają....
-Pamiętam pamiętam.. -odpowiedział poczym wyszedł.

A ja? Straciłam chęci na malowanie. Przebrałam się po czym poszłam na salę.
Stwierdziłam, że czas najwyższy wrócić do mojego standardowego treningu.
Najpierw rozgrzewka: pięć okrążeń wokół sali, rozciąganie, po czy kolejne kółko.
Następnie rzucanie nożami, ćwiczenia na linie, utrzymywanie równowagi, wykopy, rzucanie strzelanie z łuku...
To ostatnie nie wychodziło mi. Nie mogłam trafić w środek. Ani razu. Cała tarcza była zasłana strzałami oprócz środka....
Odpuściłam na chwile i zajęłam się walką wręcz z manekinem.  
-Myślę, że potrzebujesz przeciwnika...
-Alec.. -odwróciłam się zaskoczona
-Co ten biedak ci zrobił? Co?
-Walczysz czy gadasz? -rzuciłam mu broń
-A kto powiedział, że jedno wyklucza drugie?
-Okej. W takim razie o czym chcesz porozmawiać? -Natarłam na niego.
Odparł atak. Atakowałam dalej. Wykonałam serię ciosów...
-Dobrze ci idzie. -Odpierał każdy z moich ataków. Zmieniłam strategię i pozwoliłam mu zaatakować. -Jak się czujesz? -odparłam atak
-Z czym? -zaatakowałam
-Clary wiesz dobrze o co mi chodzi... -wręcz rzuciłam się na niego
-A jak mam się czuć Alec?! Boli jak cholera!! Ale wiem, że to moja wina... -udało mi się go przewrócić ale szybko się podniósł
-Clary to nie jest twoja wina -teraz to ja leżałam
-Tak a czyja??! To ja odeszłam! To ja sprawiłam, że cierpiał! Zmusiłam was żebyście okłamywali go!! Czemu?! Bo bałam się, że mnie zostawi, że mnie zrani..!! -Odbiłam się od podłogi i stanęłam na równe nogi
-Clary to nie jest twoja wina. Jace nie będzie miał ci tego za złe... Kocha cię... -Przyparł mnie do ściany. Podniosłam wyżej broń i odepchnęłam go nogą. -Zrobiłaś to dla dobra Jessie. A my cię rozumiemy. Gdybym mógł skłamałbym jeszcze raz...
-Alec. Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Jestem wam wdzięczna za wsparcie. Naprawdę. Tylko... -Opuściłam broń. Chłopak zrobił to samo, a ja przytuliłam się do niego. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać. -Ja już nie wiem co mam robić. Próbowałam chyba wszystkiego i nic...
-Znajdziemy sposób. Obiecuje ci.
-O tu jesteście... -Blondyn wszedł do sali. O przeszkodziłem wam. Odsunęłam się od szatyna.
-Dziękuję. Za wszystko. -Powiedziałam i spojrzałam się na Jace'a. -Kupiliście wszystko o co was prosiłam?
-Tak... -chłopak podszedł do mnie -tak wszystko wzięliśmy....
Podszedł do mnie i otarł łzy spływające po moich policzkach. Spojrzał na rękę i roztarł moje łzy w palcach. Patrzył się to na mnie to na rękę.. Był zaskoczony??
-Jace? Co się... -Blondyn utkwił we mnie swój wzrok
-Pamiętam... -wyszeptał -Pamiętam wszystko -potrzebowałam chwili aby jego słowa dotarły do mnie. Rzuciłam mu się w objęcia. Rozpłakałam się po raz kolejny tego dnia. Tylko, że tym razem były to łzy szczęścia. 
Staliśmy chwilę wtuleni w siebie. Chłopak odsunął mnie na tyle by mógł na mnie spojrzeć.
-Tęskniłem za tobą. Nawet nie wiesz jak bardzo... 
-Jace ja przepraszam...
-Nie masz za co. To co było jest nie ważne. Liczy się to co jest teraz. Kocham cię Clary...
-Ja ciebie też -powiedziałam szczęśliwa i złączyłam nasze usta w pocałunku pełnym tak skrajnych uczuć: tęsknoty, bólu, szczęścia, miłości...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale naprawdę nie miałam albo czasu albo energii albo weny. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie...