Strony

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 9

Miłego czytania!!

~Jace~
Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb Valentina. Clary prawie całkowicie odzyskała już siły i pomagała Jonathanowi w przygotowaniach. Teraz jednak oboje siedzieli w ciszy, ubrani w białe stroje pokryte złotymi runami.
-Już czas. Clary stworzysz portal? Czy Magnus ma ... -nie skończyła mówić Maryse ponieważ dziewczyna podniosła się z kanapy
-Dam radę. Chodźmy.
Po chwili byliśmy w Idrysie. Najbliżej stosu pogrzebowego stał Jonathan i przyjaciele Morgensterna w tym moi rodzice i Lighwoodowie, Clary stanęła trochę dalej.
-Dzisiaj chcielibyśmy pożegnać jednego z najlepszych Nocnych Łowców w historii... -zaczął przemawiać brat Zachariasz... Nigdy nie lubiłem mów pogrzebowych wiec po chwili przestałem słuchać Cichego Brata i skupiłem się na stojącej obok mnie pięknej rudowłosej dziewczynie...
Na jej hipnotyzujących zielonych oczach...
 Dziewczyna nagle i kurczowo złapała moje ramię..
-Clary co się.. -nie dokończyłem zdania bo dziewczyna zemdlała. Złapałem ją w ostatniej chwili.
-Clary! Clary obudź się!! -zacząłem ją delikatnie klepać po policzku...
dziewczyna jednak jak szybko zemdlała tak szybko odzyskała przytomność... Pomogłem jej wstać.
-Jace puść mnie...

~Clary~
Straciłam przytomność.
-Clarisso -odwróciłam się w stronę głosu ale nikogo nie ujrzałam
-Gdzie i kim jesteś?
-Jestem Ithuriel i jestem w twojej głowie. Nie musisz się mnie obawiać nic ci nie zrobię. Chcę ci tylko przekazać bardzo ważną wiadomość. Mamy jednak bardzo mało czasu...
-Słucham więc...
-Zaraz się obudzisz i zobaczysz runę która ożywi twojego ojca.
-Ale jak? Powiedz mi coś więcej!
-Nie mogę. Do zobaczenia Clarisso!
Obudziłam się. W mojej głowię kłębiło mi się tysiąc pytań ale teraz nie czas na nie. Jace pomógł mi wstać i wciąż mocno trzymał mnie za rękę.
-Jace puść mnie... -chłopak zrobił to automatycznie a ja szybko podeszłam do stosu pogrzebowego. Wszyscy zebrani patrzyli się na mnie jak na kosmitkę ale teraz to było nie ważne. Wyjęłam stelę i zamknęłam oczy, po chwili na powiekach pojawił się skomplikowany znak. Gdy zapamiętałam go zniknął a ja otworzyłam oczy i zaczęłam rozpinać ojcu koszule tuż przy sercu..
-Clary co ty robisz? -zapytał zdezorientowany Jonathan. Zignorowałam go i zaczęłam rysować runę, gdy skończyłam wpatrywałam się w ojca w napięciu. Po kilku minutach nic się nie działo...
-Przepraszam... -Bąknęłam zrezygnowana i już odwracałam się na pięcie by wrócić na swoje miejsce
-T... T... Tata?
-Jonathan. Co się dzieje? -odwróciłam się.
Ojciec siedział w trumnie i przytulał do siebie mojego brata tak bardzo podobnego do siebie
-Clarisso? Czy to ty?! Tak bardzo cię przepraszam! Czy jesteś w stanie mi wybaczyć?
-Tak tatusiu.. -całe odrętwienie które przed chwilą mną owładnęło prysło, a ja rzuciłam się w rozpostarte ramiona ojca. W tym momencie czuła się jak mała dziewczynka. Odsunęłam się...
odwróciłam się do wszystkich zebranych, którzy byli zszokowani sceną jaka się tu przed chwilą rozegrała.
-Jak ty to zrobiłaś -Wyrzuciła w końcu z siebie Maryse
-Aniołowie zesłali na ciebie potężną runę -usłyszałam w głowie głos brata Zachariasza -Masz wielką moc, która wiąże się z wielką odpowiedzialnością.. Pamiętaj o tym! -Rozejrzałam się dookoła i już wiedziałam, że wszyscy to słyszeli...



***********************************************8
Tak więc mamy pogrzeb i zmartwychwstanie Valentina...
Spodziewaliście się? Tylko szczerze. :)
A teraz przepraszam za to opóźnienie, za wszystkie błędy i za to, że ten rozdział jest średniej jakości i za to, że jest zdecydowanie za krótki jak na tak długą przerwę...
No to do następnego!!!
PS: W następnym rozdziale ślub Mai i Jordana i więcej Clace!